Buki, taszczyn, padalec, ropucha...
Środa, 14.06.2017 dostarczyła niezłą garść przeżyć przyrodniczych.
Dzień rozpoczął się od przyjazdu na powierzchnię leśną, gdzie na wstępie powitał mnie ciekawski lis. Przez kilka godzin następnie rozwieszałem kaptury z gazy młyńskiej na pędach buka z liśćmi z objawami rozwijających się galasów hartigiolówki bukowej (Hartigiola annulipes).
Ok. godziny 17 udało mi się po raz pierwszy w życiu obserwować taszczyna pszczelego (Philanthus triangulum) dosłownie w akcji. Otóż do beztrosko pracujących przy kwiatach ligustru pszczół przyleciała samica taszczyna, chwilę obserwowała swe potencjalne ofiary, po czym wybrała cel, szybko zaatakowała żądłem i zabrała sparaliżowaną pszczołę ze sobą do gniazda. Teraz ją spożywa larwa taszczyna, gdzieś w piaszczystej norce. Niestety jedyna pamiątka to te liche zdjęcie, bo jak na złość telefon się zawiesił i zanim się aparat w telefonie opamiętał, taszczyna już nie było... Ale co ciekawe i budująca - obserwacja w samym centrum miasta Zielona Góra! W życiu bym się nie spodziewał.
A po godzinie 18 pojechałem do Przylepu (Zielona Góra) na działki, skąd otrzymałem zgłoszenie od młodej pary, że na nowo zakupionej działce odkryli zakrytą gałęziami studnię, a tam na dnie zauważyli ropuchę, chyba "węża" i dwa gryzonie. Zimnokrwistych udało się uratować - tj. ropuchę szarą (Bufo bufo) i padalca zwyczajnego (Anguis fragilis), niestety gryzoniom nie udało się pomóc. Tego typu studnie, studzienki, otwory w ziemi to śmiertelna pułapka dla zwierząt, szczególnie w okresie wędrówek jesiennych, gdy płazy szukają zimowisk. Owszem znajdują je, ale niestety już ich nie są w stanie opuścić. U młodych państwa należy pochwalić wrażliwość!
Odsłony: 1878