Światowy Dzień Mokradeł 2020
Znów rok zatoczył koło! Znów 2. dzień lutego i znowu obchodzimy Światowy Dzień Mokradeł. Wszystko na cześć podpisanej tego dnia konwencji ramsarskiej w 1971 roku. Tym razem hasłem przewodnim jest „Life thrives in wetlands” (polska wersja, jaką znalazłem, to „Życie na bagnach”). Oficjalna strona [tutaj].
"Kurhan łęgowy" - tak artystycznie nazwałem górę korzeni na strefie gospodarczej w Nowym Kisielinie. 6.01.2020
A zatem uwypuklamy mocno bioróżnorodność związaną z terenami podmokłymi. Nie będę dziś zwracał szczególnej uwagi na skalę globalną, a skupię się na lokalnej. W czasach powojennych, nie oszukujmy się, szczególny urodzaj co do planowania przestrzennego nie panował. Po prostu karczowano, zasypywano piachem i w majestacie chwały robotniczej stawiano bloki i wieżowce z płyt. Betonowy pomnik siły czasów. Tym sposobem m.in. podmokłe tereny dzisiejszych Osiedli Pomorskiego i Śląskiego przestały być podmokłymi. Pytanie skąd ta woda w relatywnie suchym mieście, jakim jest Zielona Góra. Ano, tuż obok, w lesie wybija magicznie woda z ziemi. Źródliska, źródliska Gęśnika, jednego z nielicznych zielonogórskich cieków.
To między innymi te źródliska oraz sam ciek powodują, że w krajobrazie pojawia się coś więcej niż nasadzona, jak i naturalnie panująca, sosna zwyczajna. Lasy olsowe, łęgowe i towarzyszące im życie stanowi o wartości tych obszarów. Zauważono to przed laty, gdy zwracano uwagę, że na śródleśnych polanach rozwijają się formacje łąkowe, na których można spotkać krajowe storczyki. Podawano kruszczyka szerokolistnego, listerę jajowatą, kukułkę plamistą i kukułkę szerokolistną. Występowały zarówno od strony wymienionych osiedli, jak i po drugiej stronie drogi wiodącej do Starego Kisielina. Dziś za Osiedlem Śląskim, w lesie, stworzono ulicę Sopocką, gdzie na obu łąkach ciasno wybudowano domy. I żeby nie było, że ze mnie taki ekoś. Zamiast zasypywać piachem wilgotne łąki, należałoby wyciąć adekwatny pas uprawy leśnej sosnowej, której jednolitość ciągnie się przez kosmiczne hektary. Monokultury to zło odpowiedzialne za masowe gradacje tzw. szkodników leśnych czy ubożenie gatunkowe na szeroką skalę, co ma swe konsekwencje w łatwym zaburzaniu stabilności takich ekosystemów. No, pewnie, że dochodzi tu prawo własności. Dzisiaj mogę sobie pozwolić na marzenia, bo i tak dzieło się dokonało. Po drugiej stronie drogi zaś rozbudowuje się dynamicznie Osiedle Mazurskie. I to za niewielkim pasem drzew od nowo powstającego bloku wybija woda z gruntu. Tam spotkamy nie takie częste w mieście jesiony wyniosłe, olsze czarne czy fantastyczną roślinę, jaką jest czworolist pospolity, zdecydowanie unikający lasów gospodarczych. Wspomniany nowy blok powstaje na porządnej pryzmie piachu. Jeżeli tak będzie wyglądać dalszy rozwój osiedla, to czas pożegnać źródliska, Gęśnik, czworolisty i storczyki JESZCZE występujące na pewnej łące obok. O tym pisałem w ubiegłym roku... [kliknij]
Teraz przenieśmy się na perłę w koronie lokalnych władców, bo tak się z nią obnoszą. Mowa o strefie gospodarczej w Nowym Kisielinie. Nie będę tu kwestionował powstania strefy, ona już jest. Jednak nie rozumiem, co przeszkadza (poza prostactwem) w tym, aby nie rżnąć i orać 100% powierzchni strefy? Jeszcze w 2016 roku przechadzałem się po łęgowym płacie leśnym. Tak, jest tam wilgotno. W strefie znajduje się jeszcze piękny płat leśny z dębami, spośród których jeden do niedawna był jedynym pomnikiem przyrody. Od ubiegłego roku możemy cieszyć się tam kolejnymi dębami pomnikowymi objętymi nazwą „Dęby Książąt Śląskich” (inicjatywa Jacka Barczyńskiego). Płat podlega pod Lasy Państwowe. Jednak mój łęgowy płat nie miał szczęścia. Wykarczowany do zera, zasypywany piachem, staje się miejscem dla kolejnych wielkich hal. Czy naprawdę nie można pogodzić przyrody i rozwoju parku naukowo-technologicznego ze strefą gospodarczą? Czy konieczne jest karczowanie do zera, bez pozostawiania pasa ochronnego drzew? Korytarzy ekologicznych? Kto wie, może gdy już wszystko zajdzie na tyle za daleko, że nic już się nie da zrobić, ktoś pomyśli o wymogu tworzenia dachów z ogrodami lub rekompensacji środowiskowej polegającej na odtworzeniu siedliska łąkowego, murawy, bagienka na dachu wielkiej hali? Co mnie szczególnie boli, to to, że przy samym rowie odwadniającym drogę, przed nowymi halami rósł piękny dąb, jedyny taki w łęgowym płacie. Ponad 4 metry obwodu pnia, namierzony przypadkiem podczas inwentaryzacji pomników przyrody. Sklasyfikowany przez nas jako monument do opisania na przyszłość. Niestety przyszłości nie doczekał. Nikomu by nie zawadzał przy obecnym stanie rzeczy. Czy naprawdę musiał ponieść tę cenę? Podobnie jak dwie piękne wierzby i ciekawie porozwidlany dąb czerwony (tak wiem, że obcy i inwazyjny), rosnące na skraju tego płatu. Mokradła są kluczowe nie tylko dla komarów, ale i dla żywiących się m.in. nimi płazów, licznych bezkręgowców, ptaków... Nie wspominając o ich zdolności do akumulacji wody, poprawy mikroklimatu przez parowanie czy utylizację zanieczyszczeń na drodze biologicznej... Biologia nie kłamie. Systemy sprawdzone od milionów lat powinny być inspiracją dla inżynierii, nie odwrotnie, gdy ślepo wierzymy, że poprawimy przyrodę. Wyjrzyj za okno i przypomnij sobie siebie wyglądającego przez nie 10, 20, 40 lat temu. Czy coś się czasem nie zmieniło? Czy na lepsze faktycznie?
Miejsca podmokłe w Zielonej Górze nie mają szczęścia. Randomizacja inwestycji, oranie tu, oranie tam, nieszczególne przejmowanie się dewastacją miejsc przyrodniczo cennych, w tym z tytułu ochrony mokradeł, absurdalne wycinki dębów z chronioną biotą porostów zamiast sosen „metr dalej” pod ścieżki rowerowe – to przykładowe grzechy przyrodnicze Zielonej Góry. Tej samej, która pozwala zasypywać storczyki piachem, osuszać tereny podmokłe. Tej samej, która chce skierować pseudoobwodnicę południową obok źródlisk na Wzgórzach Piastowskich [kliknij], ledwie zasilających jeszcze cieki Pustelnik i Dłubnia czy powierzchniowy pomnik przyrody „Leśne Źródlisko” [kliknij]. Tej samej, która została parę lat temu zaskoczona kilkukrotnie z rzędu gwałtowanymi, letnimi opadami i spływem powierzchniowym. Tej samej niezdziwionej tym faktem, a zabudowującą łąkę ruderalną na Placu Matejki, przekształcającą zdziczały naturalnie zieleniec przy Estradzie w kolejny minikompleks handlowy, mimo że w dużym centrum handlowym są wolne przestrzenie, czy karczującej wizytówkowy pas leśny pod salon meblowy, zamiast to samo zrobić alternatywnie obok na strefie gospodarczej przy Trasie Północnej. Tej samej, która... ach, co tu wyliczać, skoro to i tak pseudoekologiczny skowyt, prawda?
Pozostaje robić tylko zdjęcia. By móc powspominać i przytknąć za parę dekad komuś te zdjęcia pod nos. Szczególnie, gdy nastanie nowomoda na ratowanie, czego się da.
13 VI 2014 nad niewielkim zbiornikiem w lesie nad Odrą, na zachód od mostu w Cigacicach.