Łowca głów
Uwielbiam chodzić z towarzyszem do lasu. Zawsze jest tak, że ta osoba postronna, a jeszcze najlepiej, gdy to laik, znajdzie coś, co absolutnie umyka mej uwadze a jest warte odnotowania. I tak wczoraj chodzimy po Parku Poetów w Zielonej Górze, coś tam czynimy (póki co tajemnica, ciiiii) i nagle Lewa mówi "patrz, co to?". Rzucam okiem. Trzyma w palcach jakąś nitkę, na jej końcu dynda zielony koralik, do którego uczepiona tańczy mrówka. Od koralika w dół zwisa druga niteczka... Niby nic szczególnego, ale nie dają mi spokoju te niteczki. Przyglądam się, a to głowa któregoś z naszych pasikoników, którą atakuje pośmiertnie, trzymając się kurczowo mrówka (chyba Myrmica, kurka nie znam się na mrówach...). Trochę creepy i trochę awesome. Dzięki Moja Droga Towarzyszko!