Komentarz do artykułu GL o petycji dot. ochrony Odry
Ochrona przyrody to zło.
14.08.2022 Pozorna sielanka znad Odry
Dziś w Gazecie Lubuskiej czytamy artykuł poświęcony staraniom Ruchu Miejskiego Serce Zielonej, Ruch Miejski Zielona Góra oraz Stowarzyszenie Leubuzzi na rzecz objęcia Odry formą ochrony przyrody. Piszę ogólnikowo, bo choć chciałoby się o realny zakres ochrony na międzywojewódzkim przebiegu rzeki, to kilka miesięcy temu rozmawialiśmy w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim o zgłoszonej petycji podczas posiedzenia Komisji Skarg, Wniosków i Petycji Sejmiku Województwa Lubuskiego. Zostałem zaproszony do inicjatywy, aby przedstawić argumenty przyrodnicze za powołaniem Parku Krajobrazowego Doliny Środkowej Odry.
Tyle wstępów. W miarę obszernym artykule dzisiejszego wydania GL zapoznamy się z wycinkami opinii kilku lubuskich polityków/urzędników, gdzie wybrzmiewa ton "delikatności materii" w pogodzeniu interesu gospodarczego, cywilnego i przyrodniczego. Wybrzmiewa na wierzch niczym lawa, co ledwie wulkan opuściła, obawa o hamulec gospodarczy, o zaniechanie uczenienia Odry rzeką żeglowną.
Poziom świadomości tego, co dzieje się w świecie przyrody ożywionej i nieożywionej nie pozostawia wiele do życzenia. Tu nie ma żadnego poziomu, a już szczególnie po stronie autora tekstu, redaktora R. Bagińskiego. Zacytujmy puentę:
"Praktyka działania ruchów ekologicznych w Polsce i na świecie, pokazuje, że nawet niewinna deklaracja samorządu, szybko jest wykorzystywana do zwalczania kluczowych inwestycji, blokując je na lata, albo na zawsze. Pewne jest jedno: to kontynuacja bitwy o Odrę, gdzie pod pozorem szlachetnych motywacji ekologów, trwają zabiegi środowisk niemieckich, aby trwale zablokować rozwój transportu śródlądowego w Polsce. Najprawdopodobniej, Ruch Miejski Serce Zielonej nie ma złych intencji, ale aktywność organizacji i kilku innych w ostatnich tygodniach, wskazują na przygotowania do wyborów samorządowych."
Totalnie idiotyczne jest spychanie merytorycznych działań na rzecz ochrony przyrody, od której wszyscy zależymy niezależnie od przekonań, idei i wiar, do działalności politycznej, antypolskiej i populistycznej. W całym tekście musiał wybrzmieć lans marszałkini z "złej opcji politycznej", ale nie wybrzmiało ani hasło na temat polityki środowiskowej ostatnich lat rządów. Ja nie wiem, na ile pan redaktor śledzi wieści ze świata i dostrzega jak wygląda ostatnio Dubaj, jaką imprezę mają na Islandii, jak cudownie wygląda Etna, co dzieje się w Japonii... Ja nie wiem, na ile pan redaktor jest kompetentny, aby rozmawiać o klimacie, ruchu mas powietrza, aktywności tektonicznej, zaburzonej fenologii świata przyrody go otaczającej (w listopadzie mamy październik), po hydrobiologię. Wiem tylko, że tekst, który mógłby stanowić istotne narzędzie informujące społeczeństwo o inicjatywie i podjęciu dyskusji ścierającej te zagrożone interesy grup społecznych z powołaniem którejkolwiek formy ochrony przyrody posiada jedynie moc straszenia społeczeństwa ekologianami działającymi na rzecz Niemców.
Intelektualna ohyda. Tak właśnie wygląda podejście, które może zostać szybko zweryfikowane. Gdy dwa lata z rzędu słońce i brak wody nas wszystkich przypaliły, to nagła światłość wiekuista rozpłonęła gorliwym blaskiem ku nauce, ku ochronie przyrody i szukaniu wsparcia w tych obrzydliwych ekologicznych rozwiązaniach. Nagle się okazało, że faktynie łąki kwietne niegolone niczym trawnik do ziemi zatrzymują wodę w glebie, a drzewa są ciekawe, bo dają cień i parując zmniejszają odczuwalną temperaturę. Gdy niezliczone masy ryb zostały wyłowione martwe z Odry okazało się, że można w moment, na pstryknięcie palcami zobaczyć istną pożogę śmierci. Zobaczyć - owszem, gorzej, że jest w wodzie znacznie więcej niedostrzegalnego życia, daleko istotniejszego dla funkcjonowania ekosystemu, co gorsza rzeka nie zna granic administracyjnych województw czy państw. Ciekawe, jak zareagowałby pan redaktor, gdyby jednego dnia woda w rzece stała się mętna, cuchnąca i pokryta śluzowanym filmem. Ciekawe, czy wtedy też byłby to interes antyrządowy, antypolski i proniemiecki. Ilu ludzi zdaje sobie sprawę z tego, jak wyglądałaby rzeka, jezioro, gleba pozbawiona życia - tych wszystkich mikroorganizmów, utrzymujących podstawowy balans tych ekosystemów?
Wybrzmiewa w tekście brak rzetelności dziennikarskiej. Po pierwsze nie są wymienieni wszyscy autorzy petycji (research? celowe pominięcie?). Po drugie, upolitycznienie merytorycznej petycji. Po trzecie, brak wzmianki o odbytym spotkaniu i jego przebiegu, na którym wiele różnych argumentów zostało przedstawionych w trakcie wystąpień gości posiedzenia komisji.
Odniosę się też do przytoczonych słów pani radnej Beaty Kulczyckiej:
"Jestem proekologiczna, ale nie zabijam myślenia o gospodarce, gdyż region musi się rozwijać"
Dlaczego stale wszyscy ludzie posiadający moc decyzji wiążą ochronę przyrody z brakiem rozwoju? Dlaczego jak ognia boimy się, że przy każdej inwestycji pojawi się dziad leśny, który mchem wstrzyma nam inwestycję?
Może warto odwołać się najpierw do najpotężniejszego atrybutu ludzkości, każdego dnia odrzucanego - intelektu i umysłu. Od setek lat dynamicznie rozwijają się różne dziedziny i dyscypliny nauk. Wśród nich biologia, fizyka i chemia ze swoimi różnymi interdyscyplinarnymi działami. Dostarczają one od dawna rozmaitych dowodów na to, dokąd zmierza trzymanie świata przyrody za mordę. Jest nas coraz więcej, presja coraz większa i arogancja ludzka rośnie wykładniczo z roku na rok w iluzorycznym przekonaniu, że możemy jeszcze bardziej się w tym nabrzmiałym balonie rozpychać. Otóż, nie możemy już. Wycinane aleje drzew z wielką pasją, bo trasa musi być szeroka jak pas startowy spotyka się z problemem, jakim jest mizerna udatność nasadzeń kompesacyjnych i ogromna śmiertelność młodych drzew w pasie drogowym. Nierozwiązany od lat problem soli drogowej, która wywołuje suszę fizjologiczną i uniemożliwia wiosną pobranie wody przez drzewa pogłębia się z roku na rok. Jezdnia musi być bezpieczna, bez wątpliwości, ale czy naprawdę nie jest realne minimalizowanie wpływu soli? Traktujemy rzeki jak ściek bez granic. Mówimy o biednych rybach, ale to nie one czyszczą rzekę z tego, co jej fundujemy zarówno w gospodarstwie domowym, jak i przemyśle. To jej naturalne fizyczne właściwości oraz biologiczne wyrażone w kompozycji mikroorganizmów zapewniają, że ryby te mogą tam nadal funkcjonować. Dostaliśmy rok temu wyraźny sygnał, już chyba bardziej się nie da tego zobrazować, że prace w dnie rzeki, uwolnienie gromadzonych przez dekady osadów pościekowych oraz wprowadzanie nowych stanowią włącznik dla alg złocistych, które w krótkim czasie potrafią przemodelować ekosystem. Szczególnie, gdy przepływ wody jest niewielki, poziom wody w rzece niski, a letnie promienie słońca są niczym środek dopingowy.
Rola drzew w mieście.
Wyzwaniem współczesnym jest sprawienie, aby ochrona przyrody szła w parze z rozwojem, czy jak ja to wolę wówczas określać - postępem. Ten jednak może wymagać w niejednej sytuacji wykonania kroku w tył. Musimy zrozumieć, jeśli chcemy swobodnie funkcjonować w tym świecie na płaszczyźnie środowiskowej, że zachłanne sięganie po więcej w końcu się ukróci. Należy wobec świata przyrody nieco wreszcie zgiąć kark i wycofać się w paru obszarach. Niski stan wiedzy, niemoc w dostrzeganiu związków w przyrodzie, brak podstaw, aby proste zależności diagnozować są znakiem współczesności. Świata XXI wieku zachłyśniętego sztuczną inteligencją, bo zaczyna ludzkości brakować już własnej. Film wiral po pożarze składowiska odpadów w zielonogórskim Przylepie (2023). Film wzbudził dużą dyskusję oraz stał się źródłem hejtu dla wielu użytkowników Facebooka. Odpowiedź na różne zarzuty i kwestie poruszone w komentarzach do powyższego filmu. 22 IV 2021 Miejskodruidzkie refleksje znad Odry.