Pocztówka z wakacji - Trzęsacz
Z początkiem sierpnia byłem gościem naszego bałtyckiego wybrzeża. Chyba po raz pierwszy od lat tylko raz włączyłem komputer na urlopie, zrobiłem relatywnie niewiele zdjęć i przezwyciężyłem wszelkie pokusy, aby usiąść i coś popisać (a mam co na różnych polach :D ). I nawet dobrze się z tym czuję ;) Gdzie byliśmy? W miejscowości, o której jako dzieci często słyszymy (mam nadzieję, że tak jest nadal) na lekcji geografii czy przyrody, mianowicie w Trzęsaczu. Z czego słynie ta miejscowość? Z klifu ulegającego od lat abrazji, na którym to stoi pozostałość po dawnym kościele (znacznik na mapie na dole strony). Miejscowość ponadto niewielka, plaża szeroka, czysto, a zdecydowanie większy ruch turystyczny przypada na sąsiedni Rewal na wschodzie i poprzedzone Pustkowem Pobierowo na zachodzie (a z tych przybywają tłumnie na obiad do Trzęsacza do fenomenalnie zorganizowanej i wartej polecenia Kuchni Wielosmakowej).
Rójka w domu
Od kilku miesięcy spotyka się uskrzydlone mrówki gatunków kolejno po sobie odbywających rójkę, czyli godowy lot, podczas którego osobniki męskie zaplemniają osobniki żeńskie, przyszłe królowe. Miesiąc temu na potęgę dla przykładu roiły się hurtnice czarne (Lasius niger). Mogliście je powszchenie obserwować m.in. wychodzące spomiędzy płyt chodnika czy kostek brukowych. Znacznie rzadziej widzi się podziemnice, które pokazują się niemal wyłącznie przy rójce.
Cuda Budachowa i okolicy
Przedwczoraj wypełniłem swe przeznaczenie ;) i odpowiedziałem na zaproszenie Bogdana i Kamili prowadzących Anielskie Ogrody [Facebook] w Budachowie – prośrodowiskową inicjatywę ogrodniczą, gdzie na małym skrawku ziemi łączy się produkcję żywności na użytek własny, wolnej od polepszaczy, konserwantów i agresywnych nawozów, oraz dbałość o bioróżnorodność. Są tu drzewa owocowe, ozdobne i rodzime. Na wałach, balotach, w skrzynkach, grządkach i rabatach mieni się od bogactwa kwiatów roślin jednorocznych, dwuletnich, bylin, tych uprawnych, jak i ozdobnych i dzikich. W zakątku wyrasta wysiana łąka kwietna, która miesza się z lokalnymi roślinami zielnymi, w innym zaś zalegające drewno daje schronienie i pokarm różnym organizmom. Gdzie się nie ruszyć słychać, rzadziej widać, uciekające jaszczurki, pełne nieśmiałości. W mięcie grasują trzmiele, podobnie jak wśród kwiatów facelii i wielu innych. Lipa Henry’ego już tylko czeka, aby zakwitnąć, jako ostatnia w kolejce poszczególnych gatunków lip. Tak, lubię to miejsce i cenię Gospodarzy za budowanie lokalnej inicjatywy, aby w każdej wsi gminy powstał ogród społeczny.
Język niczym sztylet
W poniedziałek 17.07.2019 pojechałem do byłej miejscowości Sucha (dziś część Zielonej Góry), aby przyjrzeć się wspominanej przeze mnie wielokrotnie alei drzew [kliknij tutaj] oraz mojemu kochanemu widłakowi goździstemu. Całe szczęście aleja zostanie wpisana do rejestru zabytków, dzięki czemu uchronimy od zniszczenia, co jej groziło wobec planów modernizacji drogi. Z synem zeszliśmy jednak też nieco głębiej w las (a nóż, widelec jeszcze jakaś populacja widłaka się znajdzie) i szczególnie dwie obserwacje pozostały nam w pamięci.
11 VII '19 pszeńce i salwinie
W ubiegłą sobotę wybrałem się ponownie do Kolska, tym razem jednak nie opowiadać o drzewach mieszkańcom i władzy (jak w czwartek, 9. lipca), a na targi śniadaniowe. Pojechałem z wizytą do znajomego pszczelarza, który należy do absolutnych miłośników nie tylko pszczół, ale i przyrody. Jeżeli szukacie gawędziarza, który z pasją opowie o pszczelarstwie i bartnictwie (!), to właśnie Rafał Liśkiewicz według mnie stoi na czele w tej kwestii. Propaguje wiedzę, ma wielki ukłon w swej działalności dla zapylaczy i nie tylko, jak prawdziwy przyrodnik obserwuje przyrodę i przede wszystkim zna swą okolicę. Gdy piszę te słowa, wsuwam kawał babki piaskowej z miodem gryczanym od Rafała :D Miodzio :D