Zaginione Miasto Boga Małp
Douglas Preston
Zaginione miasto boga małp
Wydawnictwo Agora, Warszawa, 2018 r.
Przekład Dariusz Żukowski
Oryginalny tytuł: The Lost City of the Monkey God
400 (zasadnicza treść 7-370) stron
Książka, która zaskakuje. Książka, która odkrywa. Książka, który uczy. Można mnożyć podobne oceny. Kupiłem ją z ciekawości, nudów i chęci zabicia czasu nad morzem. Urlop, czyli nuda. Bałtyk, ile można plaży? I owszem, rzadko dziś daję radę ciągiem pochłonąć całą księgę i tę również ciągnąłem dłuższy czas. Czy było warto? Bardzo warto!
O czym ta księga? O ekspedycjach badawczych do Hondurasu, a autor, pan Douglas Preston, był naczelnym reportażystą wypraw. Wypraw mających na celu potwierdzenie raz na zawsze, czy Białe Miasto, Ciudad Blanca, Casa Blanca, wreszcie inaczej Miasto Boga Małp istnieje.
Czy da się tę książkę jakoś zaklasyfikować? Ponoć to reportaż. Swoiste sprawozdanie z tego (co mogło ujrzeć światło dzienne), co spotkało ekipę badawczą na etapie organizacji, samego wyjazdu i powikłań po (leiszmanioza!). Jest tu jednak tak porządny rys historyczny – od czasów konkwisty – dotyczący doniesień o mitycznym wręcz, a nawet przeklętym, Białym Mieście, że reportaż zyskuje wartość edukacyjną. Zresztą nie tylko w zakresie archeologii. Kajsaka, leiszamanioza, opisy przyrodnicze gęstej dżungli i trudności prowadzenia ekspedycji przeplatają się z zagadnieniami zdobyczy techniki – ostatecznie bowiem to obrazowanie lidarowe rozwikłało spór „jest, czy nie jest”. Niesamowite, jak można tak sprawnie, a jednocześnie sensownie, rozbudować relację z wypraw na blisko 400 stron. Ta książka to opowieść o prawdziwych ekspedycjach, gdzie pierwsza otworzyła wrota do następnej. To opowieść o pracy archeologów, trudnościach logistycznych i organizacyjnych, o tym, jak ludzie z półświatka okazują się bezcenni oraz jak polityka – chcąc, nie chcąc – stale towarzyszy wielkim odkryciom.
To jednocześnie przestroga dla entuzjastów pięknych obrazków z telewizji, którzy nie widzą komarów i meszek, zagrożeń, uporczywego deszczu i mgły. Dla tych, którzy żyją w przeświadczeniu, że tropikalne choroby to wymysł i dla tych, którzy chcą liznąć problematyki leczenia trudnych przypadków. Dla tych, którzy chcą się pozastanawiać nad tym, dlaczego tajemnicza społeczność nagle zniknęła, a ślady po ich bytności zarosły gęstym lasem i dla tych, którzy chcą pojąć skalę wpływu białego człowieka, Europejczyka, na rdzenną ludność Ameryk. Autor dostarcza fakty biologiczne, historyczne i geograficzne, dając czytelnikowi rzetelny pogląd na poruszane problemy i zagadnienia. Oczywiście, jako biolog wyłapałem parę potknięć pojęciowych, ale czy wynikają one z błędu Autora, czy tłumaczenia tego nie wiem. Istotne, że są to drobnice, które większości zapewne po prostu umkną.
Preston dostarcza nam nie tylko reportażu o ekspedycjach, napisanego niczym fabuła, stąd dającego się czytać lekko i przyjemnie. To również tekst mający pewne dążenie, gdzie analiza upadku cywilizacji amerykańskich (wiele odniesień do Majów) zostaje przełożona na nas żyjących współcześnie. Jeden z rozdziałów (posłowie) nawet ma właściwy tytuł - „Czy nasza cywilizacja chyli się ku upadkowi?”. Tuż przed nim, na zakończenie rozdziału 27. Autor finiszuje:
„Cywilizacje nie trwają wiecznie. Wszystkie kolejno zmierzają ku upadkowi niczym fale rozbijające się o brzeg. Żadna, w tym i nasza, nie uniknie swego przeznaczenia.” (s. 354)
Osobiście na tle tego, co zaoferował Autor czytelnikom przez ponad 300 stron, bardzo mocno odbieram akapit (s. 353.):
„Archeologia dysponuje mnóstwem historii, które w XXI wieku możemy odczytywać jako opowieść ku przestrodze. Mówią nie tylko o chorobach, lecz także ludzkich sukcesach i porażkach. Dają nam lekcje skutków degradacji środowiska, nierówności dochodowych, wojny, przemocy, podziałów klasowych, wyzysku, niepokojów społecznych i fanatyzmu religijnego. Uczą nas jednak także, jak różne kultury rozwijały się i trwały, pokonując wyzwania środowiska oraz ciemnej strony ludzkiej natury.”
Ciężko o bardziej adekwatny do współczesności fragment. A analiza upadków wielkich, o ogromnym zasięgu, cywilizacji przywołuje tak wiele podobieństw, że tylko głupiec nie dostrzeże przestróg idących z powtarzających się historii. Tylko czas i skala są inne.
To nie jest książka „ekologiczna” w rozumieniu intencji i treści. Kwestie „ekologiczne”, czy raczej środowiskowe i przyrodnicze są naturalnym elementem towarzyszącym opowieści i pogłębionej analizie życia i śmierci kultur ludzkich. Dowiadujemy się wiele o związkach człowieka i przyrody, wręcz ich emanacji w ogrodnictwie oraz szamanizmie. Dowiadujemy się też o przyczynach upadku, gdzie pycha z jednej strony, a nowa religia, choroby i zwierzęta sprowadzone z Europy z drugiej strony, dokonały dzieła.
„Zarówno mieszkańcy Copán, jak i starożytny lud z Chaco doprowadzili do tego, że ich miasta przestały nadawać się do życia. Choć katastrofy ekologiczne wystąpiły na ograniczonym terenie, zdołały zniszczyć cywilizacje.” (s. 366.)
Jeśli lubisz książki podróżnicze, z przygodami, gdzie ryzyko ukąszenia przez kajsakę lub wielka ekscytacja odkrywcy wypływa z kartek – to książka dla Ciebie.
Jeśli lubisz rzetelny kawał historii, gdzie grupa ludzi robi naprawdę sensowne rzeczy, a brudy nie są zamiatane pod dywan – to książka dla Ciebie.
Jeśli lubisz kultury Ameryk, szczególnie Środkowej i Południowej – to książka dla Ciebie.
Jeśli chcesz zobaczyć, co znaczy napisać reportaż z polotem – to książka dla Ciebie.
Jeśli lubisz archeologię, przyrodę, ekspedycje, podróże, historię (podkreśl którekolwiek i ilekolwiek) – to książka dla Ciebie.
A jeśli myślisz, że ta opowieść ma baśniowy happy end... Jednak przeczytaj i zobacz, jaki prezent otrzymali członkowie ekspedycji.
Zdecydowanie polecam. Czas spędzony z „Zaginionym Miastem Boga Małp” był czystą przyjemnością.
P.S. Są zdjęcia i obrazki.
Hits: 910