(Sowy) Owls - Chris Mead
Chris Mead
Owls
Whittet Books, Hill Farm, Stonham Rd, Cotton, Stowmarket, Suffolk IP14 4RQ
ISBN 1 873580 21 5
Pierwsze wydanie: 1987, przedruki: 1990, 1995, 2000.
128 stron
W sumie Polska leży dość szczęśliwie pod względem różnorodności gatunkowej sów, które można u nas spotkać. Tego samego nie mogą powiedzieć Anglicy – położenie poza kontynentem oraz historyczne aspekty celowej i pośredniej likwidacji sów powodują, że Wyspy Brytyjskie ogółem wypadają ubogo na tle kontynentu.
Autor omawianej książki przedstawia świat sów brytyjskich, ale z potężnym merytorycznym tłem różnorodności sów Starego Kontynentu, a niekiedy podsuwa nieco wiedzy o egzotycznych gatunkach sów, pokazując, że to nie tylko bezszelestni nocni drapieżnicy.
Książka składa się z krótkich rozdziałów precyzyjnie nazwanych i logicznie ułożonych. Od wstępu i omówienia sów jako grupy ptaków, przez ich przystosowania anatomiczne, behawioralne i rozród, po dojrzewania, terytorialność, a następnie przez badania nad sowami, aspekty ochronne – prawne i ekologiczne (typy budek/skrzynek lęgowych), po motyw sowy w kulturze. Oczywiście książka napisana jest w języku angielskim (bardzo przystępnym!) i skierowana przede wszystkim do brytyjskiego czytelnika, stąd przywołane akty prawne czy okoliczności badań odnoszą się do realiów końca lat 80. ubiegłego stulecia.
Być może Uznaliście, że skoro pierwsze wydanie pochodzi z 1987 roku (kolejne przedruki: 1990, 1995, 2000), to jest to pozycja przestarzała. Nic bardziej mylnego! Odwołania do konkretnych badań z Wielkiej Brytanii i świata, szczególnie Europy są nadal aktualne. Przywołane przykłady zachowań, godów, czy wymiarów ptaków stanowią niezwykle cenne źródło wiedzy podane w jednej książce. Książka Meadowa opatrzona jest pięknymi rycinami – zarówno oddającymi rzeczywisty wygląd omawianych gatunków, jak i luźnymi, lekkimi i żartobliwymi.
Jeżeli bariera językowa nie stanowi dla Was bariery albo nie jest dla Was problemem tłumaczenie na bieżąco, to w zamian dostaniecie kawał solidnego kompendium wiedzy o sowach, które spokojnie możecie przenieść na warunki Polski. Opierając się na publikacjach naukowych i danych obrączkarskich (autor jako obrączkarz z wieloma przygodami „z pierwszej ręki”) Chris Meadow pokazuje wzajemne zależności gatunkowe, problemy związane z odtwarzaniem populacji sów, uzasadnia zasięgi i migracje poszczególnych gatunków, a wszystko to podszyte ewolucjonizmem.
Co więcej i co zdecydowanie istotne, autor nie czaruje. Autor wie, o czym pisze. Tak jako członek the British Trust for Ornithology, tak po prostu po ludzku. Co jakiś czas podaje nam pod nos i oczy swoje przygody i doświadczenia lub odwołuje się do ciekawych przykładów z życia wziętych. To wszystko sprawia, że tekst jest absolutnie przyjazny człowiekowi i aż chce się więcej. Doświadczając tak wiele różnych sytuacji, Autor daje wiele wskazówek dotyczących poszukiwań sów (siedliska, głosy, wygląd, zwyczaje) oraz udzielenia pierwszej pomocy pokrzywdzonym sowom (np. dotyczących karmienia i konieczności stosowania jako dodatek do karmy włosów i piór).
Zakup tej książki i spędzony z nią czas to przyjemność i wielka inwestycja w własną wiedzę i świadomość.
Inne treści:
Najmniejszy poslki dzięcioł, dzięciołek Dryobates minor nad Odrą (gmina Zabór, lubuskie).
Wiersz ornitologiczny "Mazurek świebodziński" - czyli luźna twórczość o zakładaniu budek lęgowych w parku w Świebodzinie.
Zaginione Miasto Boga Małp
Douglas Preston
Zaginione miasto boga małp
Wydawnictwo Agora, Warszawa, 2018 r.
Przekład Dariusz Żukowski
Oryginalny tytuł: The Lost City of the Monkey God
400 (zasadnicza treść 7-370) stron
Książka, która zaskakuje. Książka, która odkrywa. Książka, który uczy. Można mnożyć podobne oceny. Kupiłem ją z ciekawości, nudów i chęci zabicia czasu nad morzem. Urlop, czyli nuda. Bałtyk, ile można plaży? I owszem, rzadko dziś daję radę ciągiem pochłonąć całą księgę i tę również ciągnąłem dłuższy czas. Czy było warto? Bardzo warto!
O czym ta księga? O ekspedycjach badawczych do Hondurasu, a autor, pan Douglas Preston, był naczelnym reportażystą wypraw. Wypraw mających na celu potwierdzenie raz na zawsze, czy Białe Miasto, Ciudad Blanca, Casa Blanca, wreszcie inaczej Miasto Boga Małp istnieje.
Czy da się tę książkę jakoś zaklasyfikować? Ponoć to reportaż. Swoiste sprawozdanie z tego (co mogło ujrzeć światło dzienne), co spotkało ekipę badawczą na etapie organizacji, samego wyjazdu i powikłań po (leiszmanioza!). Jest tu jednak tak porządny rys historyczny – od czasów konkwisty – dotyczący doniesień o mitycznym wręcz, a nawet przeklętym, Białym Mieście, że reportaż zyskuje wartość edukacyjną. Zresztą nie tylko w zakresie archeologii. Kajsaka, leiszamanioza, opisy przyrodnicze gęstej dżungli i trudności prowadzenia ekspedycji przeplatają się z zagadnieniami zdobyczy techniki – ostatecznie bowiem to obrazowanie lidarowe rozwikłało spór „jest, czy nie jest”. Niesamowite, jak można tak sprawnie, a jednocześnie sensownie, rozbudować relację z wypraw na blisko 400 stron. Ta książka to opowieść o prawdziwych ekspedycjach, gdzie pierwsza otworzyła wrota do następnej. To opowieść o pracy archeologów, trudnościach logistycznych i organizacyjnych, o tym, jak ludzie z półświatka okazują się bezcenni oraz jak polityka – chcąc, nie chcąc – stale towarzyszy wielkim odkryciom.
To jednocześnie przestroga dla entuzjastów pięknych obrazków z telewizji, którzy nie widzą komarów i meszek, zagrożeń, uporczywego deszczu i mgły. Dla tych, którzy żyją w przeświadczeniu, że tropikalne choroby to wymysł i dla tych, którzy chcą liznąć problematyki leczenia trudnych przypadków. Dla tych, którzy chcą się pozastanawiać nad tym, dlaczego tajemnicza społeczność nagle zniknęła, a ślady po ich bytności zarosły gęstym lasem i dla tych, którzy chcą pojąć skalę wpływu białego człowieka, Europejczyka, na rdzenną ludność Ameryk. Autor dostarcza fakty biologiczne, historyczne i geograficzne, dając czytelnikowi rzetelny pogląd na poruszane problemy i zagadnienia. Oczywiście, jako biolog wyłapałem parę potknięć pojęciowych, ale czy wynikają one z błędu Autora, czy tłumaczenia tego nie wiem. Istotne, że są to drobnice, które większości zapewne po prostu umkną.
Preston dostarcza nam nie tylko reportażu o ekspedycjach, napisanego niczym fabuła, stąd dającego się czytać lekko i przyjemnie. To również tekst mający pewne dążenie, gdzie analiza upadku cywilizacji amerykańskich (wiele odniesień do Majów) zostaje przełożona na nas żyjących współcześnie. Jeden z rozdziałów (posłowie) nawet ma właściwy tytuł - „Czy nasza cywilizacja chyli się ku upadkowi?”. Tuż przed nim, na zakończenie rozdziału 27. Autor finiszuje:
„Cywilizacje nie trwają wiecznie. Wszystkie kolejno zmierzają ku upadkowi niczym fale rozbijające się o brzeg. Żadna, w tym i nasza, nie uniknie swego przeznaczenia.” (s. 354)
Osobiście na tle tego, co zaoferował Autor czytelnikom przez ponad 300 stron, bardzo mocno odbieram akapit (s. 353.):
„Archeologia dysponuje mnóstwem historii, które w XXI wieku możemy odczytywać jako opowieść ku przestrodze. Mówią nie tylko o chorobach, lecz także ludzkich sukcesach i porażkach. Dają nam lekcje skutków degradacji środowiska, nierówności dochodowych, wojny, przemocy, podziałów klasowych, wyzysku, niepokojów społecznych i fanatyzmu religijnego. Uczą nas jednak także, jak różne kultury rozwijały się i trwały, pokonując wyzwania środowiska oraz ciemnej strony ludzkiej natury.”
Ciężko o bardziej adekwatny do współczesności fragment. A analiza upadków wielkich, o ogromnym zasięgu, cywilizacji przywołuje tak wiele podobieństw, że tylko głupiec nie dostrzeże przestróg idących z powtarzających się historii. Tylko czas i skala są inne.
To nie jest książka „ekologiczna” w rozumieniu intencji i treści. Kwestie „ekologiczne”, czy raczej środowiskowe i przyrodnicze są naturalnym elementem towarzyszącym opowieści i pogłębionej analizie życia i śmierci kultur ludzkich. Dowiadujemy się wiele o związkach człowieka i przyrody, wręcz ich emanacji w ogrodnictwie oraz szamanizmie. Dowiadujemy się też o przyczynach upadku, gdzie pycha z jednej strony, a nowa religia, choroby i zwierzęta sprowadzone z Europy z drugiej strony, dokonały dzieła.
„Zarówno mieszkańcy Copán, jak i starożytny lud z Chaco doprowadzili do tego, że ich miasta przestały nadawać się do życia. Choć katastrofy ekologiczne wystąpiły na ograniczonym terenie, zdołały zniszczyć cywilizacje.” (s. 366.)
Jeśli lubisz książki podróżnicze, z przygodami, gdzie ryzyko ukąszenia przez kajsakę lub wielka ekscytacja odkrywcy wypływa z kartek – to książka dla Ciebie.
Jeśli lubisz rzetelny kawał historii, gdzie grupa ludzi robi naprawdę sensowne rzeczy, a brudy nie są zamiatane pod dywan – to książka dla Ciebie.
Jeśli lubisz kultury Ameryk, szczególnie Środkowej i Południowej – to książka dla Ciebie.
Jeśli chcesz zobaczyć, co znaczy napisać reportaż z polotem – to książka dla Ciebie.
Jeśli lubisz archeologię, przyrodę, ekspedycje, podróże, historię (podkreśl którekolwiek i ilekolwiek) – to książka dla Ciebie.
A jeśli myślisz, że ta opowieść ma baśniowy happy end... Jednak przeczytaj i zobacz, jaki prezent otrzymali członkowie ekspedycji.
Zdecydowanie polecam. Czas spędzony z „Zaginionym Miastem Boga Małp” był czystą przyjemnością.
P.S. Są zdjęcia i obrazki.
Nauczyciel a zawód - recenzja
Józef Kozłowski
Nauczyciel a zawód
Instytut Wydawniczy „Nasza Księgarnia”, Warszawa
1966 r.
Wydanie I.
214+2 (spis treści) strony
Bycie nauczycielem to ogromna odpowiedzialność. Kształtuje się umiejętności i wpaja wiedzę młodszym pokoleniom, choć czasem nie tylko (patrz szkoły dla dorosłych, kursy zawodowe, kursy doszkalające itd.). Rodzice mają też oczekiwania wobec placówki kadry. Dzieci i młodzież spędza w przedszkolu i szkole sporą część swego młodzieńczego życia, stąd placówki uczestniczą w rozwoju, wychowaniu i opiece nad uczniami. Czy nauczyciel to tylko zawód? Jakie cechy charakteryzują model „idealnego nauczyciela”? Próbą odpowiedzi na te pytania jest niniejsza książka, w której autor prowadzi analizę uzyskanych wyników ankiety.
W ankiecie pt. „System motywacyjny nauczyciela” zadano 24 pytania obejmujące całe spektrum oceny pracy własnej, warunków pracy, pobudek dla wykonywania obowiązków nauczyciela, niepowodzeń, atmosfery panującej w szkole, relacji z kadrą itp. Zgodnie z opisem: „Badania przeprowadzono a) w lipcu 1962 roku, wśród słuchaczy Państwowego Instytutu Pedagogiki Specjalnej Wydziału Zaocznego; b) w sierpniu 1962 r. na kursach wakacyjnych, gdzie zgromadzeni byli słuchacze z całego kraju; c) w listopadzie 1962 roku wśród nauczycieli warszawskich. Razem badaniami objęto 435 nauczycieli w różnym wieku, z różnego typu szkół o różnych kwalifikacjach, w tym 160 mężczyzn (36,5%) i 275 kobiet (63,5%).”
Autor przeprowadził również plebiscyt, gdzie ankietowani mieli dokonać oceny ważności/przydatności 309 wymienionych cech wymienionych alfabetycznie (np. agitator, apolityczny, bezbożnik, bezpartyjny, dbający o innych, delikatny, dziarski, egoista, lojalny itd.). W plebiscycie wzięło udział 276 (117 mężczyzn, 156 kobiet) nauczycieli z kraju pracujących w różnych placówkach ogólnokształcących. I choć ankietę przeprowadzono anonimowo, to nie sposób nie obyć się bez wrażenia, że wśród ankietowanych mogła panować obawa, szczególnie gdy udzielali odpowiedzi na pytania o zainteresowania i reprezentowane wartości systemowe. Wiek nauczycieli wahał się od 20-kilku do powyżej 50 lat, a największy udział (165) miała grupa do lat 30 (dalej: 31-40, 57; 41-50, 29; 50+, 22; nieokreślony, 3). Wykształcenie ankietowanych zawierało się w szerokim wachlarzu szkół, dominowało liceum pedagogiczne 4-letnie (113), studium nauczycielskie (51) i liceum pedagogiczne 5-letnie (46). Ze względu na staż pracy podzielono ankietowanych na cztery grupy (do 3 lat: 50, 4-10: 128, 11-25: 71, 25+: 24, nieokreślony: 3). W pochodzeniu socjalnym mocno rzuca się w oczy dominacja nauczycieli wywodzących się z domu robotniczego lub chłopskiego (112+91) wobec inteligencji pracującej (50) i „innego (rzemieślniczego)” (8); 15 osób nie zdefiniowało pochodzenia socjalnego. Badania przeprowadzono wśród nauczycieli reprezentujących środowiska: wielkomiejskie (61), miejskie (129) i wiejskie (78); 8 osób nie sprecyzowało odpowiedzi.
Książka została podzielona na trzy części:
Cz. I. Sylwetki nauczycieli.
Szkice autobiograficzne.
Charakterystyki nauczycieli (*opracowane przez przełożonych i pracowników nadzoru pedagogicznego poszczególnych anonimowych nauczycieli)
Ogólne cechy nauczyciela.
Cz. II. Osobowość i zawód.
Motywy wyboru zawodu nauczycielskiego.
Upodobania zawodowe i stosunek do wykonywanej pracy.
Uznanie i rozumienie celów wychowania.
Bodźce i hamulce w pracy nauczyciela.
Samopoczucie nauczyciela w zawodzie.
Ewolucja poglądów nauczyciela na zawód.
Zakres aktywności nauczyciela.
Sytuacja materialna nauczyciela.
Samokształcenie nauczycieli.
Piękno pracy nauczycielskiej.
Uznanie i samoocena nauczyciela.
Przystosowanie nauczyciela do środowiska.
Plany życiowe nauczycieli.
Ocena zawodu przez nauczycieli.
Cz. III. Wzór idealny nauczyciela.
Wzór osobowy nauczyciela postulowany przez pracowników nadzoru.
Obra nauczyciela doskonałego.
Uzdolnienia pedagogiczne.
Aneksy
System motywacji nauczyciela
Plebiscyt
Autor, mimo znaku czasów i proradzieckiej narracji (sporadycznej i wcale nienachalnej, ale wiadomo... nie było zbyt możliwe, aby wydawać podręczniki i publikacje naukowe w radzieckiej rzeczywistości nienacechowane wyższością socjalizmu nad kapitalizmem itd.), wykazał dalece posunięte starania, aby wyłonić sylwetkę osoby nadającej się idealnie na nauczyciela. W książce przytaczane są co ciekawsze wypowiedzi ankietowanych nauczycieli reprezentujących różne grupy wiekowe, staż pracy, zainteresowania, oczekiwania... Słusznie można odnieść wrażenie, że panuje totalny misz-masz umysłów i charakterów, co nie jest związane z prostym podziałem: nauczyciel z przypadku/ nauczyciel-pasjonat. Wynika to z czystej różnorodności ludzi, spośród których każdy niesie swą historię, a z nią powodów, dla którego został nauczycielem.
<<Oto wyznanie pewnej młodej nauczycielki: „Zawsze uważałam, że nauczyciel to człowiek, który powinien pomagać wszystkim swoim wychowankom. Nie powinien być paragrafem, jakimi bywają niektórzy moi koledzy. Wiem, że chcąc pomóc uczniowi, trzeba go nie tylko znać, ale przy nim być”.>> (s. 104)
Dokonując analizy krok po kroku autor książki stawia nie tylko wnioski, ale i tezy, często dotykające wręcz romantycznej esencji bycia nauczycielem, co jest współcześnie brutalnie weryfikowane.
„Praca nauczycielska to nie tylko przekazywanie wiadomości, ale również i rozwijanie uzdolnień, kształtowanie wrażliwości na piękno i dobro. Praca otwiera pole własnej inicjatywie i pomysłowości nauczyciela.” (s. 107)
„Należy zastanowić się, czy nie warto wprowadzić nauczyciela do pracy produkcyjnej opartej na najnowszej technologii, aby w ten sposób ułatwić mu nie tylko zaspokojenie potrzeb materialnych, ale, co mogłoby również służyć zacieśnieniu więzi szkoły z życiem, zaznajomieniu z wysoką organizacją pracy i najnowszymi osiągnięciami techniki.” (s. 125)
Chyba najbardziej wzniosły fragment epatujący myślą socjalistyczną podaję poniżej. I chociaż osobiście bardzo mnie dystansują tego typu wypowiedzi, to nie uważam, aby były one powodem do porzucania chęci sięgnięcia po daną książkę. „Urok” powojennej literatury, a przynajmniej dziś tak pozwolę sobie to nazwać z racji czasów, ma to do siebie, że należy czytać ją nieco filtrując...
„(...) nauczyciel nie jest apolityczny, jak kiedyś sądzono. Zdecydowana większość nauczycieli pojmuje jednoznacznie funkcję polityczną szkoły – kształtowanie postawy uświadomionego i aktywnego członka społeczności, która wspólnymi siłami buduje swoją przyszłość. Szkoła ma w tym swój udział, zwłaszcza w zakresie kształtowania świadomości socjalistycznej w naszym społeczeństwie.” (s. 190)
Czy autor odniósł sukces i wyłonił sylwetkę nauczyciela idealnego? Jak sam przyznaje, nie. Nie jest to możliwe niestety. Klasa, grupa, uczeń – na różnym poziomie pracy wymagane jest, aby nauczyciel pracował indywidualnie. Współcześnie coraz mocniej akcentuje się ten aspekt w pracy zawodowej, co osiąga już niestety częściej i częściej skalę absurdu, zwyczajnej nierealności. I piszę to przy całym szacunku i zrozumieniu indywidualnych potrzeb, zarówno tych zdiagnozowanych i opisanych przez specjalistów w aktach ucznia, ale i tych nieoficjalnych. Nie jest jednak możliwe, aby realizując lekcję nauczyciel był w stanie na każdym kroku dostosować każdy element nauczania, wychowania i opieki do każdego z uczniów indywidualnie. Niemniej, badania J. Kozłowskiego świetnie pokazują przekrój przez społeczność nauczycielską dosłownie „chwilę temu”. Smutne jest zaś to, że liczne problemy podawane w ankietach pół wieku temu są albo nadal aktualne, albo wręcz przybrały na sile. Pokazuje to, jak dobitnie zaniedbano kwestię nie wywyższenia klasy zawodowej, a zrozumienia i poszanowania zadań stojących przed nauczycielem. Dziś, wierzcie mi, nauczyciel to w pierwszej kolejności urzędnik stłamszony na każdym kroku odpowiedzialnością przed przełożonymi, kuratorium i rodzicami, obarczony całą masą dokumentów (dyrekcja jeszcze bardziej), co realnie odbiera i czas na nauczanie, na poświęcenie czasu tym, którzy tego bardzo potrzebują (wybitni uczniowie i z problemami)... Odbiór społeczny nauczycieli też nie jest obecnie najlepszy i oczywiście, że jak w każdej grupie zawodowej trafiają się różni nauczyciele o różnym podejściu do swej pracy. Uważam jednak, że sedno problemu tkwi w dość... delikatnie mówiąc, chybionych reformach oświatowych, często raptownych, niestety często nacechowanych politycznie. Uczyniono szkołę zakładnikiem papierologii, idealistycznej poprawności i wstyd to pisać, gier politycznych. Myślę, że jeżeli kiedyś trafi się ktoś, kto podejmie się heroicznego zadania budowy faktycznie nowego obrazu oświaty polskiej, powinien między innymi zacząć od zapoznania się z omawianą książką, a następnie skonfrontować jej treść z stanem współczesnym. Aż się prosi o ponowienie badań...
„Nie należy zatem traktować podanego tu wzoru osobowego nauczyciela ani też obrazu nauczyciela doskonałego jako wzorów do naśladowania, gdyż to byłoby nawet nierealne, ale należy je traktować jako narzędzie analizy i samooceny. Każdy musi stworzyć sobie własny obraz swej osobowości na tle warunków i sytuacji zawodowej, w jakiej się znajduje. Samowiedza taka pozwoli nauczycielowi w sposób świadomy i kontrolowany określać swoje dążenia, co bardzo sprzyja ich urzeczywistnianiu. / I tylko przez to człowiek staje się osobowością, że ku czemuś zmierza i rozwija swą aktywność, że ma jakieś aspiracje, że chce czymś być. I przez to staje się wychowawcą, że wychowując siebie uruchamia i poznaje te siły, które wychowują innych.” (s. 202)
Poradnik przyrodnika
Gerald Durrell, Lee Durrell
„Poradnik przyrodnika – wszechstronny i praktyczny przewodnik po świecie przyrody”
Tytuł oryginalny: „The Amateur Naturalist”
wydanie polskie: MUZA SA, wyd. I, Warszawa 1994
ISBN: 83-7079-295-2
Przyznam szczerze już we wstępie, że jestem iście zakochany w tej książce. Przez wiele lat jej nie znałem, a kiedy byłem już bardziej świadomym przyrodnikiem jakoś nie przykuwała mej uwagi, gdy przewijałem aukcje z książkami, które maniakalnie kupowałem. Kilka lat temu jednak polecił mi ją znajomy przyrodnik i faktycznie dokonałem zakupu. W tym zabieganym świecie jednak nie miałem czasu, aby po nią sięgnąć, ale w ubiegłym roku się zawziąłem. Spakowałem ją podczas wyjazdu na urlop nad nasz Bałtyk i postawiłem sobie cel, że przeczytam ją od deski do deski. I ku mojej radości tak się stało.
Od strony graficznej to jest arcydzieło. Tak bogato i tematycznie ilustrowane książki rzadko się zdarzają przy przemyślanej szczegółowo kompozycji. Kiedy omawiane są poszczególne ekosystemy, otrzymujemy konkretne zdjęcia np. organizmów, które tam spotkamy, a gdy zagłębiamy się w opis technik zbioru i preparacji, podpieramy się zamieszczonymi schematami i szkicami. Merytoryczna część pisemna, prowadzona przepięknym i lekkim językiem staje się na wskroś zrozumiała przy tak fantastycznym graficznym opracowaniu.
Książka składa się treści, które można podzielić na cztery części: pierwsza to słowa wstępu od autorów, druga – najobszerniejsza – prowadzi czytelnika po rozmaitych ekosystemach, w trzeciej otrzymujemy kompendium domowej pracowni i spojrzenie na przyszłość fachu przyrodnika i wreszcie czwarta to słowniczek, indeks, podziękowania i (!) zasady przyrodnika.
W pierwszej części zapoznajemy się z ideą książki. Krótko przedstawiony wstęp od Geralda i Lee Durrellów już nastraja pozytywnie czytelnika. Taką moc ma słowo pisane w pierwszej osobie, od siebie, szczerze. Następnie czytelnik zostaje oprowadzony pokrótce po historii badań przyrodniczych, poznaje główne założenia i nurty badawcze, dostrzega ewolucję poglądów w przyrodoznawstwie. To ważna część zarówno dla laików, jak i przyrodników. Dla laików świetne wprowadzenie, dla przyrodników przypomnienie w pigułce – nie oszukujmy się przecież, że tego nie potrzebujemy. Z wielką chęcią przeczytałem tą część.
Najobszerniejszą objętość książki zajmuje jednak przewodnik po ekosystemach. Od najbliższego otoczenia, przez różne lasy, tereny podmokłe, tundrę, góry, pustynie, czy biomy trawiaste. Otrzymujemy tu nie tylko charakterystykę danego siedliska, typu ekosystemu czy biomu, ale osobistą opowieść z przytoczonej podróży autora. Tu książka prowadzona jest już typowo w pierwszej osobie liczby pojedynczej. Prochy Geralda Durrella (1925-1995) zostały złożone w ogrodzie zoologicznym na wyspie Jersey, którego był założycielem (1959). Autor barwnym językiem prowadzi nas po swym dzieciństwie na wyspie Korfu (Grecja), wręcz zaraża dziecięcą pasją wobec świata przyrody. Czytając ją miałem wielokrotnie uśmiech na twarzy, znajdując sporo analogii z mego życia. Wielokrotnie też zazdrościłem tak fantastycznego otoczenia przyrodniczego. Czytając tę książkę nie otrzymujemy zatem oschłego podręcznika, a pewien rodzaj przygody i nauki, ociekający entuzjazmem, poradami i wskazówkami. Co możemy spotkać i na co zwrócić uwagę na plaży nadmorskiej? Jak się ubrać, przed czym zabezpieczać (przypływy!), jak zbierać i konserwować materiał, jak oglądać, szukać i poznawać przyrodę poszczególnych ekosystemów – tego dowiemy się z pięknie ilustrowanych kart tej części książki.
Trzeci blok treści to cenne wskazówki dotyczące badań, konserwacji zbiorów, preparacji i przechowywania materiału. Dostajemy tu wskazówki wynikające zarówno ze sztuki, jak i doświadczeń własnych autora. Terraria, akwaria, uprawa roślin, rozpinanie motyli, preparacja trucheł, prowadzenie notatek i obserwacji. Ta część dotyczy swoistego muzealnictwa przyrodniczego i podstaw metodologii badań przyrodniczych. Zdecydowanie to ważna część dla szczególnie młodego adepta przyrodoznawstwa, poszukującego wskazówek. A zebrane zostały w jednym miejscu, podane przystępnym językiem i opatrzone prostymi rycinami. Znajdziemy tu też przewodnik po systematyce (Przyrodnicze „Co jest czym”). Na dwóch stronach zaś „Przyrodnik i przyszłość” autor podaje bardzo ważną sentencję, która została i nadal jest szeroko ignorowana we współczesnym świecie:
„Przyszli przyrodnicy odgrywać będą znacznie ważniejszą w rozwoju i ochronie naszej planety, niż było to dane przyrodnikom w dawnych czasach choćby dlatego, że jest to zadanie nie cierpiące zwłoki”. - niniejszy cytat powinien mocno zagrzmieć w sumieniach przyrodników, którzy unikają angażowania się przy swej wiedzy i umiejętnościach w działaniach na rzecz ochrony przyrody.
Na końcu książki zamieszczony został słowniczek pojęć przyrodniczych, co powinno – myślę – wydać się szczególnie cenne laikom i początkującym przyrodnikom, ponadto indeks, podziękowania („Wszyscy nasi przyjaciele – za wyrozumiałość, gdy przez dwa lata, które spędziliśmy na pisaniu tej książki, nie braliśmy udziału w życiu towarzyskim”) oraz zwięźle podane zasady przyrodnika. W zasadach tych zapoznamy się z czymś, co dziś nazywamy etyką fotografii przyrodniczej, reguły prowadzenia zbiorów i poruszania się w terenie. Pamiętajmy, że dobro świata przyrody nie może być pomniejszane z tytułu żądzy uzyskania kadru czy okazu do gabloty. Gatunki ginące wymierają w większości przypadków przez to, jak człowiek zmienia środowisko naturalne, jaki ma na nie wpływ. Książka Durrellów daje ocean wskazówek, jak ją poznawać i chronić.
Czy znajdę jakąś szpilkę do wkucia? Tak, owszem. Parę razy wybrzmiało coś, co dziś jest niedopuszczalne, ale jest też znakiem czasów, innych czasów. Innego podejścia, podejścia, na które być może jeszcze kilka dekad temu było nasz świat stać. Dotyczy to przytoczonej sytuacji, gdy autor dostał w prezencie od przyjaciół żywe okazy zwierząt, niekiedy też odłów na cele obserwacji o ile faktycznie może dać masę pasji, spostrzeżeń, to przy nieznajomości biologii gatunku, może prowadzić do zaniedbań zdrowotnych i śmierci złapanego zwierzęcia. Na to należy uwagę zwracać, aby nieco poskromić w tym zaoranym przez człowieka świecie absolutną żądzę poznania za wszelką cenę. Zgodnie z przytoczonymi wskazówkami, które należy szczególnie serio potraktować dziś, warto poznawać przyrodę, uczyć się jej i w finale zrozumieć, że stanowimy jej fragment, niesamowicie zależny od tego, co daje nam świat naturalny. Zgodnie z przytoczonymi słowami znajomego przyrodnika, Durrell wspomina: „patrząc na ryby, nie zapominajmy o drzewach”.
No i coś, co mnie mierzi w polskich wydaniach (s. 157):
„Jednym z owadów, które chciałbym zobaczyć, jest barwny pasikonik występujący w Himalajach. (…) Ten niezwykły szarańczak wiedzie życie (...)” - jestem zwolennikiem przypisywania nazwy pasikonik do owadów prostoskrzydłych należących do prostoskrzydłych długoczułkowych Ensifera, z kolei „szarańczak” do (lwiej części) krótkoczułkowych Caelifera. Choć jest niemała grupa przyrodników uznających „szarańczaki” za synonim prostoskrzydłych.
Niesamowita książka, ponad 300 stron na dużych kartach fantastycznych opowieści, wskazówek, cennych uwag dla każdego człowieka interesującego się przyrodą, dla laika i profesjonalisty, ale również dla tych, którym z różnych przyczyn niedane było odkrywać siat przyrody. Świat, który dziś zmienia się z dnia na dzień, niestety na coraz gorsze. Być może właśnie tego dziś nam trzeba, szerokiego dostępu oraz nauczania w duchu książki, którą zostawił nam Gerald Durrell. Polecam ją z czystym sumieniem, a jako nauczyciel i edukator uważam, że powinna być wspominana na lekcjach z przyrody i biologii jako źródło inspiracji.
Formy ochrony przyrody w Zielonej Górze. Przewodnik.
Leszek Jerzak, Olaf Ciebiera, Marcin Bocheński (red.)
ponadto: Ewa Burda, Mateusz Ciepliński, Łukasz Czajka, Ariel Durajski, Monika Grandke, Andżelina Łopińska, Sebastian Pilichowski, Agnieszka Tokarska-Osyczka
Formy ochrony przyrody Zielonej Góry. Przewodnik.
Wydawca: Koło Naukowe Biologów, Wydział Nauk Biologicznych, Uniwersytet Zielonogórski
2018 r.
ISBN: 978-83-943745-3-2
191 stron
Wyjątkowo nie będzie to recenzja, a krótka prezentacja książki. Powodem jest fakt, że jestem współautorem tej pozycji.
Niniejszy przewodnik to bardzo ważne opracowanie przyrodnicze dla Zielonej Góry, która od 1 stycznia 2015 roku powiększyła się o kilka sąsiednich wsi, wchłaniając gminę Zielona Góra. W związku z powyższym przybyło pomników przyrody, a także pojawił się w granicach miasta rezerwat, użytki ekologiczne czy miasto zyskało obszary włączone do europejskiej sieci NATURA 2000. Zatem książka ma dużą wartość turystyczną, gdyż niewielki rozmiar książki (19,5 cm x 13,7 cm) umożliwia zabranie jej w teren. Jestem przekonany, że przygotowane mapy i opisy dojazdu pomogą znacznie w znalezieniu poszczególnych form ochrony przyrody.
Największą część książki zajmuje rozdział I (Pomniki przyrody). Wynika to ze szczegółowego omówienia pomników przyrody, które podzieliliśmy na cztery podrozdziały: * pomniki przyrody ożywionej sprzed 2015roku, * pomniki przyrody ożywionej po 2015 roku, * pomniki przyrody nieożywionej oraz * powierzchniowy pomnik przyrody. Rozdział ten zajmuje strony 7-137. Pozostałe wymienione formy ochrony przyrody zostały zaprezentowane w formie skondensowanej i zdecydowanie cennym byłoby ich szczegółowe opracowanie. Wymaga to jednak bardzo dużego nakładu pracy i czasu specjalistów różnych dziedzin. Myślę, że przyjdzie czas i na takie opracowanie.
Osobiście uważam, że trochę szkoda, że zdecydowano o zmniejszeniu wymiaru książki, ponieważ utracono wartość "atlasu" - zdjęcia są wyraźnie pomniejszone, a szkoda. Ale z drugiej strony spełniona została rola przewodnika kieszonkowego. Jako autor nie mogę jedynie przeżyć przecinków, które na etapie korekty zostały wstawione tak, jak ja bym w życiu nie użył. Nie wiem kto uczył osobę odpowiedzialną za korektę interpunkcji, ale zdecydowanie nie były to najlepsze lekcje. Miłe natomiast jest to, że front okładki opatrzony jest zdjęciem mojego autorstwa. Na ilustracji widać mój ulubiony okaz buka rosnący tuż przy dawnej wsi Krępa.
Mam nadzieję, że nasza praca przypadnie do gustu odbiorcom.
Skrócony spis treści:
Wstęp - zdobądź "Zieloną Koronę Zielonej Góry".
1. Pomniki przyrody.
2. Obszary chronionego krajobrazu.
3. Użytki ekologiczne.
4. Rezerwat.
5. Zespoły przyrodniczo-krajobrazowe.
6. Natura 2000.
Bibliografia.
powrót
Inne treści:
Skryty "Dąb Heliodor" z Zielonej Góry - Zatonia:
Pomnikowy buk zwyczajny z Zielonej Góry (Raculka):
Gniazdujące dudki w wiązie pod domem: