50. Dzień Ziemi (2020 r.)
Może i tu milczałem, ale na social media huczałem ;)
22 kwietnia 2020 obchodziliśmy 50. Dzień Ziemi (naprawdę, pierwszy raz obchodzono go w USA w 1970 roku!), zarazem od 2009 roku tego dnia obchodzimy ustanowiony przez ONZ Międzynarodowy Dzień Matki Ziemi. Co tu dużo mówić, uważam, że Dzień Ziemi powinien trwać każdego dnia. Aby dać temu wyraz ogłosiłem na Żywej Edukacji Tydzień Ziemi 2020. Sporo materiałów naprodukowałem z tej okazji, ale nie tylko na Żywej. Również w dwóch miejscach, gdzie pracuję - w Ogrodzie Botanicznym Uniwersytetu Zielonogórskiego (link) oraz Zespole Szkół Przyrodniczo-Technicznych CKU w Bojanowie (link).
Poniżej wszelkie materiały, jakie się ukazały z okazji Dnia Ziemi z mym udziałem :)
PRZESŁANIE Z OKAZJI 50. DNIA ZIEMI!
OPIS: 22 kwietnia 2020 obchodzono 50. Dzień Ziemi. Dzień, który powinien nam podświadomie towarzyszyć cały rok. Dzień, którego idea zrodziła się w grupie ludzi w USA, którzy dostrzegli narastającą dewastację środowiska i przyrody w latach 60. ub. wieku. Bunt wobec tych zmian zaowocował pierwszym Dniem Ziemi w roku 1970. Wielu mówi, że jeden nic nie może. A może jednak wiele, zupełnie jak te drzewa. Każdy z nas podejmuje liczne decyzje kazdego dnia. Wiele możemy zmienić w naszym stylu bycia. Ile wody i na co zużywamy? Co kupujemy i jak wygląda proces produkcji naszych zakupów? Czy zawsze koniecznym jest uzywanie samochodu? Jeden człowiek może wiele. Tak jak drzewo, które z wiekiem coraz istotniej daje cień, tlen, zmienia mikroklimat parując, daje pokarm i dom niezliczonym organizmom, zatrzymuje kurz i pył, czy przeciwdziała hałasowi i rozbija wodę podczas ulew. Jesteśmy częścią przyrody, jesteśmy organizmem żywym. Szanujmy siebie, innych i świąt wokół nas, jedyny, jaki mamy. Dlatego uczmy się, poznawajmy przyrodę. Poprzez zrozumienie dotrzyjmy do momentu, gdy dostrzeżemy liczne zależności, bogactwo życia. W ten sposób krytycznie (nie krytykancko) spojrzymy na decyzje nasze i podejmowane wokół nas. Co i ile posadzić? To nie takie łatwe, las lasowi nierówny, zalesiamy cenne łąki i tzw. nieużytki, prowadząc do zanikania cennych siedlisk nieleśnych i w drugą stronę, prowadząc większe wycinki niż konieczne, niepotrzebnie redukujemy stadium sukcesji lasu. Potrzebujemy drewna, widzimy, ile plastiku wprowadzamy trwale do środowiska... Wszystko jednak należy rozważyć, ekonomia zysku pieniężnego nie może być jedynym kryterium oceny skali pozyskania drewna. Czy przyciąć, ściąć czy chronić? Powinniśmy po stukroć się zastanowić, czy daje drzewo należy ściąć, szczególnie dziś w dobie zmian klimatu. A jeśli przyciąć, to zgodnie ze stanem prawnym i przede wszystkim wiedzy. Częściej okaleczamy niż pielęgnujemy. Czy osuszyć mokradła i łąki? Przez ostatnie dekady szczególnie popełniliśmy liczne błędy, odprowadzając wodę z bagnisk, terenów zalewowych itd. Dziś się to na nas mści. Czy śmiecić, segregować odpady, niszczyć tym samym środowisko? Te kwestie są oczywiste jak wschód słońca. #DzieńZiemi2020 według mnie to za mało. #TydzieńZiemi2020 to według mnie dobry początek na WIĘCEJ!
audycja Między nami zwierzętami w Radio Zachód, autorska audycja Małgorzaty Nabel-Dybaś
OPIS AUDYCJI:
Dzień Ziemi obchodzimy w okolicznościach, które nie dość, że zachwiały naszym poczuciem stabilizacji, to być może skłonią ludzi do uznania znów faktu, iż jesteśmy tylko częścią natury, wobec czego podlegamy jej prawom. Prawom selekcji naturalnej.
Często powtarzana teza, że „człowiek jest najlepiej przystosowanym zwierzęciem na Ziemi” może powodować w nas błędne przeświadczenie, że jesteśmy panami tego świata – urządzając go pod względem technologicznym, przemysłowym, kulturalnym – pozwala nam na to intelekt. Kim jesteśmy wobec wirusa, który bez pardonu wdarł się w ten nasz poukładany świat wielkich ludzkich osiągnięć, czyniąc w nim chaos, burząc porządek?
22 kwietnia ŚRODA w Radio Zachód po 20:00
Dwóch gniewnych biologów - dr Zbigniew Zawada z Zespół Szkół Przyrodniczo - Technicznych CKU oraz dr Sebastian Pilichowski z Żywa Edukacja - Sebastian Pilichowski odpowiedzą w audycji na pytania – czy takie zjawiska jak epidemie to tylko selekcja naturalna? Czy selekcja naturalna dotyczą tylko zwierząt, bo nas ludzi chroni postęp? I najważniejsze - jaki wpływ na świat przyrody mają pandemie?
Wiersz-bajka z morałem sprzed lat pt. "Pan Krocionóg"
OPIS: Kiedyś, może w 2008 roku lub coś koło tego, kiedy opiekowałem się zwierzętami w pracowni hodowlanej podczas studiów, napisałem taki wiersz. Wiersz powstał jako jedna z wielu rzeczy, którymi wówczas się w pracowni zajmowaliśmy. Rozmaitości te spajała edukacja przyrodnicza. Ponieważ #TydzieńZiemi2020 na #ŻywaEdukcja trwa, dzielę się z Wami tym wierszem z podwójnym morałem :) Zaglądajcie: https://www.facebook.com/zywaedukacja/
Słów parę o wodzie!
Wśród głosów kukułek i potężnych uderzeń w puste pnie przez dzięcioła czarnego, na tle zachodzącej niedzieli, wzmaga się refleksja nad marnym naszym losem, jeśli nie wrócą deszczowe dni.
To śródleśny zbiornik, którego poziom wody spadł bardzo wyraźnie. Przypuszczam, że ma duże znaczenie dla występującej tu grzebiuszki ziemnej czy ropuchy zielonej.
Mogę mieć tylko nadzieję, że jeszcze długo ten zbiornik nie zarośnie i nie przestanie być zbiornikiem.
#DzieńZiemi2020 --> #TydzieńZiemi2020
Finał Tygodnia Ziemi 2020 - KAŻDY SIĘ LICZY!
OPIS: 22 IV 2020 miał miejsce 50. Dzień Ziemi. Na Żywej Edukacji zapowiedziałem z tej okazji Tydzień Ziemi jako namiastka szerszego spojrzenia. Zaprosiłem kilka Osób które sobie niezwykle cenię o podzielenie się swymi działaniami w lokalnej strefie na rzecz środowiska i przyrody wokół. An z Grupy F13 i Ruchu Miejskiego Zielona Góra (link), aktywna społecznie Dobra i Konsekwentna Dusza, żyjąca kulturą i ekoharmonią. Ewa z Ośrodka rehabilitacji zwierząt chronionych prawem przy Ogrodzie Botanicznym Uniwersytetu Zielonogórskiego, ornitolożka, miłośniczka psów i mrówek. Gosia z Radia Zachód, autorka i prowadząca audycję Między nami zwierzętami (link) (co środę, polecam), gdzie porusza z całą gamą ludzi rozmaite tematy zwierzęce i przyrodnicze. Grzegorz ze SKY Piastowskie, reżyser kina offowego, choć woli epitet autorskie. Mój Druid Melancholii, mistrz montażu, eksplozywna kula pozytywnej energii. Dziękuję Wam za te materiały! Wszystko nie weszło, Daliście wiele świetnych przykładów o różnym polu rażenia. Wszystkie one pokazują, że mimo różnic, każdy może zrobić bardzo dużo dla swego mikroświata. Wybaczcie mi wszelkie niedociągnięcia i szczere dzięki An i Grześ za Wasz ukłon i nagranie w pionie wbrew swym kanonom twórczym :D Wielkie Pięć! A co Wy robicie dla świata wokół Was? "DZIAŁAJ LOKALNIE, MYŚL GLOBALNIE", prosta i znana sentencja. Bezgranicznie aktualna. #TydzieńZiemi2020 zakończony, wracamy do normalności... czyli celebrowania Przyrody każdego dnia ;)
Audycja w Radio Index
Miejscy Druidzi 01 - Oderwald
powrót do artykułów o przyrodzie
Hej, hej :D To będzie nowy cykl. Mam masę planów, koncepcji, założeń i celów i jakże miło, że znalazły one swe pozytywne odbicie w pozytywnym mega człowieku, jakim jest Grzegorz Lipiec (grupa SKY Piastowskie - sprawdź!), reżyser, filmowiec, totalny fan kina, Kosmosu i przyrody :D Wraz z "Lipą" będziemy Wam prezentować przyrodę w rozmaitej postaci, jak i formie. Trochę podruidzimy ;) Będziemy Waszymi Miejskimi Druidami :D Wychowankami betonu przeklinającymi beton ;)
Na pierwszy strzał idzie Oderwald, Las Odrzański znajdujący się obecnie w granicach administracyjnych Zielonej Góry, a tak w zasadzie to pomnik przyrody - dąb szypułkowy "Gabryś". Dlaczego on akurat? Bo miałem taką fanaberię, aby ustrzelić "Gabrysia" w czerwonej łunie zachodzącego słońca, jak się jednak okazało, zachodzące słoneczko znika za ścianą drzew i nici z ładnych kadrów. Przerobiliśmy to w 2018 roku. Od kilku miesięcy zbieraliśmy się w swym pogmatwaniu, aby jednak spróbować ze wschodem. I tak też 23.03.2019 udało się :D Zebraliśmy się, wystartowałem po "Lipę" o 4:30, ok. 5:30 byliśmy w Oderwaldzie. Pojawił się pewien problem, który okazał się zarazem być błogosławieństwem - mieliśmy mgłę, mgłę jak jasny gwint. Nici z pełnego spektrum wschodzącej gwiazdy Układu Słonecznego, ale za to spotkała nas cudowna gra rozszczepianego światła na mgle. A po co nam "Gabryś" w takiej konwencji (do której będziemy musieli powrócić przecież)? A to moi Drodzy element składowy znacznie większej całości, tu potrzeba cierpliwości :) Powoli karty będziemy odsłaniać ;)
Dąb szypułkowy "Gabryś" otrzymał imię po leśniku, Gabrielu Ślęczkowskim i jest według mnie jednym z najcudowniejszych i najbardziej oryginalnych dębów Zielonej Góry. Na wysokości ok. 1,3 metra pień rozwidla się na kilka równolegle idących ku górze pni/konarów, co stwarza wrażenie ogromnego poroża. Obwód pnia właśnie na wysokości 1,3 m wynosi 590 cm (nieco poniżej rozwidlenia, tj. na wysokości 1,1 m wynosi ok. 520 cm), co stawia go wśród najgrubszych dębów Zielonej Góry.
Poranna pora sprzyjała nie tylko śledzeniu gry światła i ustępowaniu świata cieni światłu światła, ale również oddawaniu się audiouczcie, jaką zapewniły licznie śpiewające ptaki. Wracając do auta dojrzeliśmy na starorzeczu pływającą parę gągołów, kaczek potrzebujących starych, dziuplastych drzew do odbywania lęgów. Tu z pomocą przychodzi dzięcioł czarny, inżynier drzew, inżynier lasu, który wykuwa liczne dziuple i różnych rozmariach, szczególnie w dębach i bukach. Dzięki temu umożliwia zasiedlanie lasu licznym organizmom. Oczywiście gągoł potrzebuje też bliskości wody, skoro należy do kaczego świata ;)
Spośród płazów niestety widzieliśmy tylko jednego - przejechaną ropuchę szarą :( Z kwitnących bylin związanych z lasami liściastymi widzieliśmy pospolite złocie żółte i ziarnopłony wiosenne.
Ten dzień zaczęliśmy dość szybko, o godzinie 9 wracaliśmy już niestety do swych codziennych obowiązków. Chłodna aura ustąpiła w godzinach popołudniowych temperaturom bliskim 20 stopniom C. Piękny start soboty i pięknie (niemal) start wiosny. Wdech powietrza z parującą o świcie wodą ze starorzecza to to, czego warto zaznać uciekając od betonu i asfaltu.
S.
powrót do artykułów o przyrodzie
powrót do artykułów o przyrodzie
Przyroda południa Zielonej Góry (a obwodnica pd.)
UWAGA, niniejszy artykuł pochodzi ze strony obwodnicapoludniowa.home.blog i podejmuje zagadnienia przyrodnicze związane z realizacją kontrowersyjnej inwestycji - obwodnicy południowej w Zielonej Górze. Warto dowiedzieć się więcej i zobaczyć, jakie bogactwa rekreacyjno-sportowe, historyczne i nie tylko skrywają lasy zielonogórskie objęte nazwą Las Piastowski.
PRZYRODA LASU PIASTOWSKIEGO W ZIELONEJ GÓRZE [link do strony obwodnicy; kliknij]
Planowana inwestycja stanowi niewyobrażalne zagrożenie dla południowego kompleksu leśnego miasta Zielona Góra. Jeżeli spojrzymy na mapę, zauważymy, że lasy te – zaczynając od Raculi i na Świdnicy kończąc – tworzą ochronny półpierścień wokół starej Zielonej Góry (sprzed 2015 roku). Są one przecięte koncentrycznie drogami: wojewódzkimi 282 i 283 i drogą łączącą ulicę Botaniczną z Zielonogórską w Ochli, a zarazem ograniczone drogą krajową nr 27 i wojewódzką nr 279. Są to już pierwsze poważne oznaki fragmentacji siedlisk, zjawiska będącego jedną z największych przyczyn zaniku bioróżnorodności na świecie. Wyobraźmy sobie wielki i zwarty kompleks leśny. Jest to jednolity płat z rozmaitymi mieszkańcami, typami gleb, może ciekami i zbiornikami wodnymi. Na brzegu tego kompleksu leśnego skupiają się największe zaburzenia, np. gwałtownie wiejące wiatry wywierają znacznie potężniejszy wpływ na drzewa tam rosnące niż w środku lasu. Takich czynników możemy znaleźć znacznie więcej. Np. ptactwu leśnemu na brzegu lasu zagrażać mogą drapieżniki zamieszkujące otwarte przestrzenie (pola, łąki). Innymi słowy, im większy dany płat środowiska (to nie musi wcale las!), tym mniejszy wpływ efektu brzegowego na wnętrze. Porozcinanie poszczególnych płatów siecią dróg prowadzi do powstania licznych mniejszych płatów środowiska, z których każdy ma swój brzeg i efekt brzegowy. Wraz z postępującą fragmentacją siedlisk dochodzi do stworzenia zbyt małych powierzchni, aby pewne zwierzęta komfortowo mogły je zamieszkiwać, np. z uwagi na wysoką potrzebę migracji. Każde przekroczenie granicy zasiedlanego właśnie płata leśnego obarczone jest ryzykiem kolizji z pojazdem. Budowanie gęstej sieci dróg czy zastosowanie rozmaitych zabiegów przekształcających (odwodnienie, regulacja cieków wodnych czy ingerencja w rzeźbę terenu) prowadzi do zmian stosunków wodno-glebowych. Co za tym idzie?
Siedliska ulegają przekształceniu, a wraz z nimi skład gatunkowy – od mikroorganizmów, przez grzyby i rośliny po zwierzęta. Zastanawialiście się dlaczego tak wiele gatunków wymiera współcześnie lub trafia na listy gatunków zagrożonych? Wśród przyczyn znajdziemy kłusownictwo (np. nosorożce, słonie), zbieractwo i kolekcjonerstwo (np. ślimaki, małże), ale niestety przede wszystkim króluje tu utrata siedlisk (habitat loss). Według WWF: „Habitat loss poses the greatest threat to species” (Utrata siedlisk stanowi największe zagrożenie dla gatunków) [link do tekstu]. Porosty rosnące wyłącznie na wybranych gatunkach drzew liściastych nie wyrosną w borze sosnowym, będącym uprawą leśną. Co więcej, są takie gatunki porostów, które wyrosną wyłącznie na żywych drzewach czy wyłącznie martwych, czy na skałach i glebie o danym składzie chemicznym. Tak jak ryba nie wyżyje na lądzie, tak dzięcioł czarny czy średni ma swe potrzeby i kryteria, jakie musi spełniać las, aby je zasiedlił, a następnie skutecznie się tam jeszcze rozmnażał. Możemy nieskończenie mnożyć przykłady i ktoś może zadać pytanie, czy zatem nie jest to ortodoksyjne spoglądanie na dobro każdego gatunku? Otóż nie. Stoimy w obliczu kolejnego wielkiego wymierania, na naszych oczach znikają gatunki rzadkie, częste zaś stają się rzadkimi. Jeszcze 400 lat temu po polskich lasach biegały tury, dziś majestatyczne zwierzęta znane z wykopalisk i zapisów. Podobny los mógł spotkać żubra, niemniej udało się go ocalić i dziś traktujemy go z wielką czcią i uwagą. Traktujemy go jak swoistą wizytówkę sukcesu ochrony gatunku. Zadaj sobie pytanie – czy chciałabyś lub chciałbyś, aby kolejne gatunki zniknęły jak tur lub stanęły na granicy wymarcia jak żubr? Przy czym tur to nie dinozaury, te wyginęły na skutek katastrofy, a nie dzięki ludziom. Jeżeli dojdzie do budowy obwodnicy południowej zgodnie z planowanym przebiegiem, kompleks leśny zostanie przecięty dodatkowo poprzecznie. Powstaną mniejsze płaty leśne, których jakość względem wielu bardziej wymagających gatunków, a którymi możemy się cieszyć w centrum Zielonej Góry (!) znacznie spadnie. To wielki krok w kierunku zaniku lokalnej bioróżnorodności. Czy mamy o co się martwić? Czy lasy te skrywają rzeczywiście bogactwo gatunkowe organizmów żywych?
Zacznijmy od tego, że zgodnie z prawem polskim i europejskim jesteśmy zobligowani do ochrony przyrody i środowiska. Prawo ochrony przyrody (POP) i prawo ochrony środowiska (POŚ) w niczym nie jest gorsze od prawa pracy, prawa budowlanego, prawa podatkowego czy prawa oświatowego. Niestety praktyka pokazuje, że ze wszystkich „praw”, to właśnie w obrębie POP i POŚ znajdziemy przypuszczalnie najwięcej ustępstw, wiele samowoli czy obchodzenia „uciążliwych” zapisów. Ogólnie rzecz ujmując, przed rozpoczęciem inwestycji powinno określić się wpływ przedsięwzięcia na środowisko i przyrodę, mając na względzie bioróżnorodność, siedliska czy składniki nieożywione przyrody (m.in. gleby, cieki i zbiorniki wodne itd.). Najlepiej oprzeć takie analizy przygotowując raport oceny oddziaływania inwestycji na środowisko (dalej: Ocena). W przypadku omawianej tu inwestycji – budowy obwodnicy południowej – Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Gorzowie Wlkp. zezwoliła na odstąpienie od wykonania Oceny na podstawie Karty Informacyjnej Przedsięwzięcia (KIP). KIP jest dokumentem uboższym i niestety nie został on przygotowany w naszym przypadku rzetelnie… Owszem, wymienia on pobliskie formy ochrony przyrody, cechy terenu inwestycji czy podaje listę gatunków chronionych, niemniej wielu nie podaje, obarczony jest błędami merytorycznymi czy dość zastanawiającymi sformułowaniami. Poniżej załączamy treść naszego pisma opartego o analizę KIP, które zostało zaadresowane m.in. do lubuskiej dyrekcji RDOŚ. W piśmie tym wskazujemy braki, nieścisłości oraz dyskutujemy z kwestiami podjętymi przez wykonawcę (wykonawców?) KIP [podpisano: BIURO KONSULTINGOWO – DORADCZE dr inż. JACEK SEWERYŃSKI].
W omawianych lasach znajduje się pokaźne bogactwo ornitofauny (ptaki), co nie dziwi, jeśli wziąć pod uwagę mozaikę siedlisk leśnych – choć przeważają tu typowo produkcyjne bory sosnowe, to w obniżeniach terenu, przy źródliskach oraz wzdłuż cieków wodnych (Galina, Dłubnia, Pustelnik) rozwijają się leśne siedliska tworzone przez gatunki liściaste (dęby, wiązy, graby, ale również topole i wierzby) oraz mieszane z udziałem świerków i modrzewi. Takie zróżnicowanie umożliwia zasiedlanie, gniazdowanie, zdobywanie pokarmu i wychów piskląt wielu gatunkom ptaków. Choćby dlatego, że wraz z bogactwem dendroflory (gatunki drzewiaste) i towarzyszących im roślin runa i podszytu wzrasta bioróżnorodność bezkręgowców. Warto tu przypomnieć, że niemal wszystkie ptaki występujące w Polsce są pod ochroną gatunkową, stąd chronione są również ich gniazda, dziuple czy jaja. Prawo dopuszcza odstępstwa od ochrony – o takie może ubiegać się inwestor wskazując konkretny rodzaj odstępstwa dla konkretnego gatunku (np. zniszczenie dziupli, w której gniazdował w sezonie lęgowym kowalik, czyli po prostu ścięcie drzewa). Jednak powinno się maksymalnie ograniczać taką ingerencję. Niemniej, aby wystąpić o odstępstwa należy dokonać pierw inwentaryzacji przyrodniczej. Częstym błędem czy wręcz celowym uchybieniem w trakcie prowadzenia inwestycji w kraju jest prowadzenie inwentaryzacji jedynie przez kilka miesięcy, bez uwzględnienia sezonowości. Wystarczy zadać sobie pytanie, kiedy opiszemy najmniej chronionych gatunków ptaków czy roślin zielnych, jeśli nie zimą?
W przypadku omawianego powyżej KIP nie wiemy nic o metodologii. Nie wiemy kto (nazwiska specjalistów z danych grup systematycznych) oraz kiedy dokonał inwentaryzacji. Napotykamy zaś takie stwierdzenia jak: „Spośród innych gatunków płazów bezogonowych, żaby: trawna, moczarowa i grzebiuszka ziemna są spotykane głównie w okresie wczesnowiosennym na terenie miasta w strefie litoralnej niewielkich zbiorników wodnych, przeciwpożarowych, wzdłuż cieków Dłubnia i Pustelnik oraz w ich najbliższym otoczeniu. Są to jednak gatunki ginące (zwłaszcza dotyczy to żaby moczarowej) i z roku na rok obserwuje się zmniejszanie ich liczebności.„. Gdyby po tym zdaniu pojawiło się kolejne, wyjaśniające przyczyny zanikania czy wręcz propozycja rozwiązania takiej sytuacji, byłby to przykład rzetelnej analizy i podejścia problematycznego. Niestety przytoczone zdanie kończy akapit i może być odczytane „skoro giną, to niech wyginą; drogę budować trzeba”. Zastanawia też logika innego zdania: „Szczegółowe określenie gatunków roślin chronionych oraz powierzchni ich stanowisk, które podlegać będą zniszczeniu podczas budowy drogi możliwe będzie po przeprowadzeniu szczegółowej inwentaryzacji w okresie wiosennym. Łączna wielkość powierzchni narażonych siedlisk/stanowisk tych gatunków odpowiada sumie powierzchni lasów iglastych i lasów mieszanych podanych w Tab. 4. Ze względu na powyższe przewiduje się konieczność wystąpienia z wnioskiem o wydanie zezwolenia Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Gorzowie Wielkopolskim na odstępstwa od zakazów w stosunku do gatunków grzybów i roślin objętych ochroną.„. Przeanalizujmy przekaz tego fragmentu: „nie wiemy co, ile i gdzie, bo potrzeba wiosny (SEZONOWOŚĆ!) – wystąpmy do RDOŚ o odstępstwa”. Kuriozum jest takie, że nie wiadomo nawet o odstępstwa wobec jakich gatunków roślin i grzybów miałby wystąpić inwestor (miasto), ponieważ ich (jakichś) występowanie jest po prostu przewidywane. Z kolei w przypadku przytoczonych raptem kilku taksonów roślin (zobacz poniżej analizę KIP) i uporczywie nazywanych roślinami chrobotków (porosty) zaznaczają się wyraźnie uogólnienia i nawet błędy…
Mające zostać przecięte pseudo-obwodnicą lasy to dom dla znacznie większej liczby gatunków mchów, wątrobowców i porostów, co wykazała nasza spontaniczna inwentaryzacja z uznanym wśród przyrodników briologiem (specjalista od mszaków) przeprowadzona w listopadzie 2018 r. Co więcej, nie wszystkie występujące tu ptaki, a wymienione na europejskich listach ptaków chronionych, znajdują się w KIP. Te spostrzeżenia budzą wątpliwości oraz porażają zaniedbaniem lub pochopnością przeprowadzonej analizy, miejmy nadzieję, że głównie terenową, a nie w oparciu o dostępne opracowania przyrodnicze, które powinny stanowić pewne tło i pomoc, nie zaś źródło do opracowania przeglądu. Zdajemy sobie sprawę, że enigmatyczne stwierdzenie, że jest w tych lasach więcej gatunków chronionych bez podania nazw stawia nas w świetle naciągania. Obserwacje, dane (gatunki, współrzędne GPS) są u specjalistów z poszczególnych zbadanych grup i zostaną użyte w momencie przedstawiania dowodów. W tej chwili obawiamy się, że opublikowanie przez nas listy tych organizmów spowoduje wykorzystanie jej celem uzyskania odstępstwa od ochrony. Zauważmy przy tym, że nasza oddolna inwentaryzacja czy pozyskane dane to ledwie wycinek. Lasy te, ale również sąsiadujące z nimi pola i nieużytki wymagają podejścia opartego o prawo polskie i międzynarodowe i zgodne ze sztuką prowadzenia inwentaryzacji przyrodniczych, jak również z wykazaniem postawy szczególnej przezorności na tle dewastacji środowiska i przyrody, które mają miejsce globalnie.
Podsumowując, mimo dominacji lasów gospodarczych obsadzonych sosną pospolitą, specyficzny krajobraz (zmienna rzeźba terenu) i warunki hydrologiczne powodują, że w lasach na południu występują płaty leśne i nieleśne zróżnicowane pod względem środowiskowym i przyrodniczym. W związku z powyższym przekłada się to na wysokiej jakości bioróżnorodność tych terenów o unikalnym charakterze, jeśli wziąć pod uwagę trendy światowe i zanikanie gatunków i ich siedlisk. Zielona Góra w swych granicach, wewnątrz miasta (!) posiada potężny kompleks leśny sięgający od byłej wsi Racula po Świdnicę, który jest w nieznacznym stopniu pofragmentowany. Fragmentacja zaś to jedna z największych przyczyn dewastacji przyrody w skali globalnej i musimy za wszelką cenę wdrażać zalecenia naukowców publikujących wyniki swych badań w renomowanych czasopismach naukowych, mówiących o konsekwencjach nieprzemyślanych inwestycji na przyrodę. Zrealizowanie inwestycji „obwodnica południowa” na tym obszarze to ignorancja faktów, zaprzeczenie zdobyczom naukowym biologii, ochrony przyrody i środowiska, początek dewastacji lasów okalających byłą Zieloną Górę, a zarazem wprowadzenie ruchu kołowego do potężnego „zielonego płata”, stanowiącego barierę dla zanieczyszczeń, filtr powietrza, klimatyzator, gąbkę wobec wody opadowej i stabilizator warunków wodno-glebowych zarówno dla byłego miasta i gminy.
Przygotował Sebastian Pilichowski
ANALIZA KARTY INFORMACYJNEJ PRZEDSIĘWZIĘCIA:
OPINIA MERYTORYCZNA KARTY INFORMACYJNEJ PRZEDSIĘWZIĘCIA
„Budowa południowej obwodnicy miasta Zielona Góra w ciągu drogi krajowej”
Krótka charakterystyka obszaru:
Długość planowanej drogi: 12,73 km. Inwestycja drogowa ma przebiegać w południowej części miasta Zielona Góra. W domyśle droga połączy okolice Raculi i Wilkanowa/Świdnicy. Najwyższy punkt: 190 m n.p.m. na zachodzie (Wilkanowo/Świdnica); 128 m n.p.m. na południu (okolice Ochli); 150 m n p. m. na wschodzie (Racula). Projektowana droga przebiegać będzie po terenie o zmiennym ukształtowaniu, przez tereny zalesione, w tym przez bory sosnowe, lasy mieszane i liściaste. Z racji naturalnych i antropogenicznych obniżeń terenu oraz obecności leśnych źródlisk w Lesie Piastowskim (zachód) oraz dwóch cieków wodnych (Pustelnik i Dłubnia), które zostaną przecięte przez drogę, zachodzi tu zjawisko małej retencji, jak również tworzenie się zespołów roślinności wilgociolubnej.
1) Zagrożenia dla wód powierzchniowych i podziemnych oraz organizmów w nich bytujących:
W Karcie Informacyjnej Przedsięwzięcia (KIP) oszacowano, że stężenie zawiesiny ogólnej ukształtuje się na poziomie ponad dwukrotnie większym niż dopuszczalne normy na trzech zdefiniowanych odcinkach (punkt 2.2., Świdnica-Ochla, Ochla-DW 283, DW 283-Racula).
W skład zawiesiny ogólnej wchodzą m.in. pozostałości opon, które są poddawane stałemu ścieraniu w wyniku ruchu kołowego po asfalcie i innych utwardzonych nawierzchniach. Stanowią one odpady, które zalegają na jezdni i poboczu, a następnie w wyniku wiatru, podmuchów, uderzeń przez koła, opadów atmosferycznych, topnienia śniegu i w konsekwencji spływu powierzchniowego dostają się do środowiska. Literatura naukowa podaje, że w skład takich odpadów wchodzą rozmaite komponenty – od gum (naturalnych i syntetycznych), przez węglowodory aromatyczne (m.in. benzotiazole) i tworzywa sztuczne (plastiki), aż po zróżnicowane chemicznie wypełniacze, związki wzmacniające czy wreszcie związki nieorganiczne zawierające atomy pierwiastków wszelkich grup. Polimery, szczególnie sztuczne – plastiki i gumy – zalegają trwale w środowisku, przez co mogą ulegać częściowym przekształceniom fizykochemicznym prowadzącym do zanieczyszczeń drobnymi frakcjami, w tym o charakterze ziarnistym lub pylastym. Co więcej, spośród pierwiastków wchodzących w skład opon należy wymienić antymon (Sb), cynk (Zn), tytan (Ti), wapń (Ca) czy żelazo (Fe) [Wagner i wsp. 2018]. Ten pierwszy (Sb) jest charakteryzowany przez zwroty H (wskazujące zagrożenie): H302+H332 (Działa szkodliwie po połknięciu lub w następstwie oddychania) oraz H411 (Działa toksycznie na organizmy wodne, powodując długotrwałe skutki) oraz zwrot P (wskazujący środki ostrożności): P273 (Unikać uwolnienia do środowiska), co jest zbieżne z wcześniej funkcjonującym systemem klasyfikacji zagrożeń. Oczywiście, wytarte pozostałości opon powstają jako efekt uboczny użytkowania każdej drogi, jednak w przypadku omawianej inwestycji mowa o zupełnie nowej drodze, w nowej lokalizacji, do tego różnorodnej krajobrazowo, siedliskowo i biologicznie, włączając dwa cieki wodne, liczne kanały doprowadzające lub odprowadzające wodę oraz źródliska.
W skład zawiesiny ogólnej wchodzą również wszelkie elementy stałe skażone substancjami ropopochodnymi, pochodzącymi z losowych i eksploatacyjnych wycieków płynów silnikowych. Substancje te długo utrzymują się w środowisku, wiele z nich (wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne) może skażać glebę i wodę trwale z uwagi na utrudniony proces degradacji mikrobiologicznej. Zatem – rowy trawiaste będą owszem zatrzymywać, ale i kumulować, a dalej przekazywać na zewnątrz wszelkie zanieczyszczenia chemiczne wskazane powyżej, co nie jest bez wpływu na ekosystemy leśne, łąkowe i wodne. Zawiesina trafiając do Dłubni i Pustelnika spowoduje pogorszenie parametrów fizykochemicznych – wśród fizycznych przede wszystkim przejrzystości, która związana jest z penetracją świetlną i dostępnością dla hydrofitów i higrofitów o liściach zanurzonych w toni wodnej, co więcej głębokość docierania promieni świetlnych wpływa na nagrzewanie wody, co w przypadku omawianych cieków będzie oddziaływać bezpośrednio na populacje płazów ogoniastych i bezogonowych. Czynnikiem znacznie agresywniejszym wobec płazów jest jednak zmiana chemizmu wody. Płazy to ziemnolądowe zwierzęta, które są zagrożone lokalnie, regionalnie i globalnie na skutek przekształceń środowiskowych (szczególnie degradacji siedlisk, zabiegów osuszania i meliorowania), porażania patogenicznym grzybem skóry oraz pogarszaniem jakości wód będących miejscem rozrodu. Zespół naukowców (Sodhi i wsp. 2008) w prestiżowym czasopiśmie naukowym PLoS One wymieniają fragmentację i zanik siedlisk oraz redukcję powierzchni zajmowanych areałów jako jedne z GŁÓWNYCH przyczyn zmniejszania liczebności populacji płazów, co prowadzi również do wymierania. Autorzy ci wnioskują również, ze synergia pomiędzy rozmaitymi działaniami na rzecz ochrony płazów może zapewnić im przetrwanie, szczególnie, gdy mowa o gatunkach o rozproszonym i niewielkim zajmowanym areale. A zatem w dużym skrócie: nie wystarczy hodować i reintrodukować, konieczne jest poznawanie biologii, przeciwdziałanie zanieczyszczaniu środowiska i degradacji siedlisk. Co więcej, przedostawanie się olejów przepracowanych, w tym motoryzacyjnych, do środowiska (wód i gleb) również odznacza się ogromnym potencjałem zagrażania biologii i przeżywalności płazów [Kolenda i wsp. 2015]. Spośród gatunków narażonych bezwzględnie na podwyższoną śmiertelność przez śmierć na jezdni podczas migracji wiosennych i jesiennych oraz w wyniku zmian (zanieczyszczeń!) chemicznych wód jest traszka grzebieniasta (Triturus cristatus Laurenti, 1768), która w kraju kategoryzowana jest jako NT (bliska zagrożenia), ponadto objęta jest ścisłą ochroną gatunkową, podlega ochronie na terenie Unii Europejskiej (Konwencja Berneńska – załącznik II, Dyrektywa Siedliskowa – załącznik II i IV). W KIP czytamy, że inwestycja miejscami przebiega 150-200 metrów od siedlisk traszki grzebieniastej. Jest to zdecydowanie za blisko biorąc pod uwagę przedostawanie się zanieczyszczeń chemicznych do gleb i wody, które będą niebezpieczne dla omawianego gatunku. Czytając część KIP poświęconą płazom można odnieść wrażenie dualizmu opracowania. Z jednej strony podkreśla się wymieranie traszek na skutek utraty siedlisk, z drugiej bagatelizuje się we wcześniejszych fragmentach opracowania rolę Dłubni i Pustelnika w zapewnieniu ochrony tych i innych płazów. Niezrozumiała jest również inwencja stwierdzenia: „Spośród innych gatunków płazów bezogonowych, żaby: trawna, moczarowa i grzebiuszka ziemna są spotykane głównie w okresie wczesnowiosennym na terenie miasta w strefie litoralnej niewielkich zbiorników wodnych, przeciwpożarowych, wzdłuż cieków Dłubnia i Pustelnik oraz w ich najbliższym otoczeniu. Są to jednak gatunki ginące (zwłaszcza dotyczy to żaby moczarowej) i z roku na rok obserwuje się zmniejszanie ich liczebności.” Wymienione płazy objęte są ochroną gatunkową, co więcej chronione są prawem wspólnotowym: a) żaba moczarowa (Rana arvalisNilsson, 1842) (Konwencja Berneńska – załącznik II, Dyrektywa Siedliskowa – załącznik IV), 2) żaba trawna (Rana temporaria Linnaeus, 1758) (Konwencja Berneńska – załącznik III, Dyrektywa Siedliskowa – załącznik V), c) grzebiuszka ziemna (Pelobates fuscus Laurenti, 1768) (Konwencja Berneńska – załącznik II, Dyrektywa Siedliskowa – załącznik IV). Ponadto w KIP wymienia się w tabeli wśród płazów również rzekotkę drzewną (Hyla arborea Linnaeus 1758) (Konwencja Berneńska – załącznik II, Dyrektywa Siedliskowa – załącznik IV), trzy gatunki żab zielonych, które naturalnie również hybrydyzują, co za życia było przedmiotem spektakularnych, uznawanych za granicą badań profesora Leszka Bergera, ale również ropucha zielona (Bufotes viridis Laurenti, 1768) (Konwencja Berneńska – załącznik II, Dyrektywa Siedliskowa – załącznik IV) i żaba śmieszka (Pelophylax ridibundus Pallas, 1771) ) (Konwencja Berneńska – załącznik III, Dyrektywa Siedliskowa – załącznik V). Trzeba sobie przy tym zdać sprawę z rangi niniejszych statusów ochronnych.
- Konwencja Berneńska:
- ZAŁĄCZNIK II. GATUNKI ZWIERZĄT, KTÓRE POWINNY BYĆ OBJĘTE OCHRONĄ ŚCISŁĄ.
- ZAŁĄCZNIK III. GATUNKI ZWIERZĄT, KTÓRE POWINNY BYĆ CHRONIONE, ALE O CHARAKTERZE CZĘŚCIOWYM (np. wyznacza się okresy ochronne).
- Dyrektywa Siedliskowa:
- ZAŁĄCZNIK II. GATUNKI ROŚLIN I ZWIERZĄT WAŻNE DLA WSPÓLNOTY, KTÓRYCH OCHRONA WYMAGA WYZNACZENIA SPECJALNYCH OBSZARÓW OCHRONY.
- ZAŁĄCZNIK IV GATUNKI ROŚLIN I ZWIERZĄT WAŻNYCH DLA WSPÓLNOTY, KTÓRE WYMAGAJĄ ŚCISŁEJ OCHRONY.
W KIP pada stwierdzenie „Opisane wyżej cieki nie mają większego znaczenia gospodarczego (poza zasilaniem przez potok Pustelnik kąpieliska w Ochli), charakteryzują się małymi przepływami jednostkowymi, a w strefach źródeł czynnych okresowo ich funkcjonowanie zanika.” Nie pada zaś tutaj opinia dotycząca znaczenia biocenotycznego, które jest znaczne. W okolicy potoku Pustelnik, na zachód od drogi wojewódzkiej nr 283 rozwijają się łęgi i olsy – zatem siedliska chronione prawem wspólnotowym. Owszem, wysokość wody w korycie Pustelnika, jak i Dłubni czy kanałów i rowów, a także intensywność przepływu są silnie uzależnione od opadów atmosferycznych i w suche lata potrafią przynajmniej w części zanikać. Jednakże efemeryczne cieki wodne i zbiorniki wodne to również cenne ekosystemy, w lub przy których rozwija się roślinność związana z obszarami podmokłymi trwale i sezonowo. Zarówno na zachodzie (okolice powierzchniowego pomnika przyrody „Leśne Źródlisko” w Ochli) oraz na wschodzie (rowy leśne, oddział leśny Drzonków) wzdłuż koryt rozwijają się kępy chronionych gatunków mszaków (m.in. tujowiec tamaryszkowy Thuidium tamariscinum (Hedw.) Schimp.), które zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem są pod ochroną gatunkową. O obecności tych mszaków na obszarze „Leśnego Źródliska”, zatem w bezpośrednim sąsiedztwie planowanej inwestycji pisali Pilichowski i Tokarska-Osyczka [2017]. Również w wyniku wizji lokalnej zlokalizowano grzyby z rodzaju Ramaria w dwóch lokalizacjach: 1) dnia 2 XI 2018, Sebastian Pilichowski, Małgorzata Zenker-Turzańska, rejon „Leśnego Źródliska”, współrzędne: 51.902030, 15.466863, 2) dnia 10 XI 2018, Sebastian Pilichowski, rejon łęgu przy Pustelniku, współrzędne 51.888087, 15.513561. Wśród grzybów z rodzaju Ramaria znajdują się gatunki zagrożone wymarciem, stąd oczekiwanym byłoby zlecić oznaczenie gatunku niezależnym fachowcom, aby oszacować realny wpływ inwestycji na gatunki chronione. Warto tu również uzupełnić, że ciek wodny zasilający pomnik przyrody „Leśne Źródlisko” dzięki naturalnym źródliskom nazywa się Galina (nie zaś „W rejonie skansenu w odległości ok. 1300m na NW bierze początek ciek bezimienny zasilający zbiorniki powierzchniowe(…)”).
W przypadku kolizji z formami ochrony przyrody KIP wymienia te formy, zarówno obiekty pojedyncze, jak i obszarowe. W odniesieniu do pomników przyrody, bieżący wariant drogi ma potencjalnie przebiegać w otoczeniu trzech takich obiektów:
- Dąb szypułkowy w lesie między ulicą Dożynkową a Klonową w Drzonkowie (Zielona Góra) (obwód pnia na wysokości 1,3 m: 540 cm; pomiar: 2016 rok za Pilichowski i Tokarska-Osyczka). Otoczenie pomnika przyrody: rowy zbierające wodę z wyższych partii lasu do niewielkiego zbiornika przy drodze leśnej (zjawisko małej retencji). Przy rowach zdiagnozowano obecność torfowców (Sphagnum sp.) oraz mchu o cechach tujowca tamaryszkowatego (Thuidium tamariscinum). Wysokość n.p.m. punktu z pomnikiem przyrody: 109 m.
- Dąb szypułkowy „Bliźniak” w lesie (pierśnica 152 cm za CRFOP, 31.10.2018). Wysokość n.p.m. punktu z pomnikiem przyrody: 191 m.
- Powierzchniowy pomnik przyrody „Leśne Źródlisko” w Ochli, na terenie Muzeum Etnograficznego w Zielonej Górze (działki nr 132/5, 120/2) oraz pod zarządem Lasów Państwowych – Nadleśnictwo Zielona Góra (działki 943/1, 944/1). Pomnik przyrody posiada powierzchnie 3,40 ha, większość pod zarządem Muzeum Etnograficznego (2,1 ha). Duży udział ma tutaj zbiornik wodny oraz różnorodny las o charakterze znaturalizowanym pod względem procesów lasotwórczych, mimo dużego udziału gatunków obcych. Las, inne typy siedlisk oraz zbiornik wodny zasilane są przez spływ powierzchniowy i gruntowy z wyższych partii okalających pomnik przyrody oraz przez naturalnie występujące tu źródliska. Wysokość n.p.m. punktu z pomnikiem przyrody: między 110 a 120 m.
Warto zaznaczyć, że w KIP został wymieniony dąb szypułkowy „Tato” znajdujący się w lesie na południu Ochli, nie wymieniono zaś dębu szypułkowego „Bliźniak”, który znajduje się na wyniesieniu, w bezpośrednim sąsiedztwie węzła łączącego projektowaną drogę z drogą krajowa nr 27. Obawy budzi lokalizowanie inwestycji obok „Leśnego Źródliska”, którego charakter, zróżnicowane oddziaływania ekologiczne, bogata dendroflora i pozostałe organizmy żywe uzależnione są od prawidłowego funkcjonowania naturalnych źródlisk na wyższych położeniach oraz jakości dostarczanej wody, a następnie akumulowanej biomasy i materii mineralnej. Jak już zaznaczono wcześniej, spływ powierzchniowy i dostarczanie zawiesiny stałej nie jest bez znaczenia dla ciągłości procesów i funkcji życiowych. Należy uzupełnić te fakty o często pomijany aspekt spływu błota pośniegowego skażonego solą drogową w okresie jesiennym, zimowym i wiosennym. Zarząd Dróg Wojewódzkich w Zielonej Górze rozstrzygnął w lipcu 2018 roku zamówienie publiczne: „Dostawa soli drogowej kamiennej niezbrylającej w ilości 6700 Mg przeznaczonej do zimowego utrzymania dróg w sezonie 2018/2019 dla potrzeb: Zadanie nr 1 – Rejonu Dróg Wojewódzkich w Zielonej Górze Zadanie nr 2 – Rejonu Dróg Wojewódzkich w Kożuchowie Zadanie nr 3 – Rejonu Dróg Wojewódzkich w Kłodawie”. Podobnie w 2017 roku ogłoszono zamówienie publiczne: „Dostawa soli drogowej kamiennej niezbrylającej w ilości 9550 Mg przeznaczonej do zimowego utrzymania dróg w sezonie 2017/2018 dla potrzeb: Zadanie nr 1 – Rejonu Dróg Wojewódzkich w Zielonej Górze Zadanie nr 2 – Rejonu Dróg Wojewódzkich w Kożuchowie Zadanie nr 3 – Rejonu Dróg Wojewódzkich w Kłodawie”. Przykłady te pokazują potencjalne zużycie soli drogowej w obrębie wymienionych dróg wojewódzkich. Nie jesteśmy zaś w stanie oszacować potencjalnego zużycia na podstawie zamówienia publicznego „Zimowe utrzymanie nawierzchni dróg” zrealizowanego w 2018 roku przez Miasto Zielona Góra. Ciekawi nas przy tym czy Miasto Zielona Góra prowadzi statystyki zużycia soli drogowej w swych granicach. Badania zasolenia gleb są niezwykle ważne, ponieważ są formą monitoringu dającego obraz wpływu podwyższonego pH gleby na rosnące przy drogach drzewa. Za przykład może posłużyć pomnik przyrody cis pospolity przy ulicy Mikołaja Kopernika w Zielonej Górze. Analiza zdrowotna w 2018 roku wykazała podwyższony odczyn gleby i Miasto podjęto się obniżania pH metodami naturalnymi. W kontekście niniejszego pomnika przyrody na możliwy wpływ soli drogowej na warunki glebowe zwrócił uwagę Sebastian Pilichowski (RM ZG, Żywa Edukacja) w swym piśmie z dnia 30.04.2018 do Biura Ochrony Środowiska UM Zielona Góra: „Ponadto warto zastanowić się nad opracowaniem strategii lub metodyki dotyczącej zminimalizowania wpływu soli drogowej stosowanej podczas zim na system korzeniowy drzew zarówno objętych ochroną pomnikową, zabytkową czy rosnących w pasach przydrożnych.”.
Temat szkodliwości soli drogowej (głównie chlorek sodu NaCl, ale uzupełniony o np. żelazocyjanki!) podjął m.in. Mazur [2015]. Autor w swej pracy przeglądowej wskazuje na toksyczny wpływ oraz zahamowanie wzrostu i rozwoju płazów, roślin wodnych, drzew (zahamowanie mikoryzy u świerków, których na omawianym obszarze nie brakuje). Co więcej, składniki chemiczne soli drogowej wpływają na wysalanie pierwiastków metali ciężkich, które następnie akumulują się w glebie i rowach odwadniających drogę, mając wpływ na komponenty żywe gleby, co w konsekwencji wprowadza zmiany i prowadzi do lokalnej degradacji (zahamowanie czynności życiowych mikroorganizmów, upośledzenie obiegu pierwiastków w ekosystemie, wstrzymanie procesów glebotwórczych pedosfery, podwyższenie odczynu gleby itd.).
2) Przewidywany wpływ inwestycji na ptactwo ze szczególnym uwzględnieniem gatunków chronionych.
W KIP zostało wymienionych 59 gatunków ptaków. Spośród gatunków wymienionych w I załączniku Dyrektywy Ptasiej (2009/147/WE z 30 listopada 2009 w sprawie ochrony dzikiego ptactwa) padają w tabeli (strona 51-52): dzięcioł czarny (Dryocopus martius Linnaeus, 1758), gąsiorek (Lanius collurio Linnaeus, 1758), lerka (Lullula arborea Linnaeus, 1758) oraz jarzębatka (Sylvia nisoria). Z kolei ornitolog, Paweł Czechowski zaobserwował na obszarze przeznaczonym pod inwestycję wymienione ptaki, ale również nieujęte w KIP, a znajdujące się w załączniku I Dyrektywy Ptasiej [dane u Pawła Czechowskiego]. Co więcej w zachodniej części kompleksu leśnego objętego planowaną inwestycją spotykany jest dzięcioł średni (Dendrocoptes mediusLinnaeus, 1758) (zał. I Dyrektywa Ptasia) (obserwacja 2016 rok, Małgorzata Turzańska-Zenker oraz 02.01.2016 Ewa Burda zaobrączkowała osobnika dzięcioła średniego w kompleksie leśnym Wzgórz Piastowskich; nr obrączki HJ17301).
Wpływ potencjalnej drogi na ptaki dziko żyjące będzie znaczny. Jeżeli przyjrzeć się wybudowanemu łącznikowi (ul. Ks. Kazimierza Michalskiego) o długości ledwie ok. 750 metrów pomiędzy ulicami Botaniczną i Ptasią/Stefana Wyszyńskiego w Zielonej Górze, to wstępne badania nad wpływem ekranów dźwiękochłonnych i ruchu samochodowego na ptaki Parku Piastowskiego, płynnie przechodzącego w Las Piastowski, w którego południowej części planuje się budowę omawianej drogi długości ok. 13 km, wykazały, że co najmniej 15 gatunków ptaków (głównie synantropijnych) jest tam zabijanych (Kuźmiak i wsp. 2011). Przy czym w Parku Piastowskim bogactwo ornitofauny jest mniejsze niż w zwartych i zróżnicowanych płatach leśnych, których dendroflora, piętrowość, dostępność wody i zasoby pokarmowe dają szereg nisz ekologicznych do zasiedlania. Największa śmiertelność na drogach wśród ptaków ma miejsce wiosną podczas wzmożonego zbierania pokarmu przez rodziców dla piskląt oraz jesienią, gdy dorosłe ptaki wyklute w roku bieżącym są jeszcze niedoświadczone.
Mimo braku budowy ekranów akustycznych w projekcie drogi, to istnieje ryzyko, że gatunki – szczególnie cenne z uwagi na ochronę w Unii Europejskiej – będą się zderzać z pojazdami podczas przelotu z jednej strony jezdni na drugą; ptaki obniżają wtenczas często lot. Ponadto nie ma gwarancji, że ekrany nie powstaną w niedalekiej przyszłości, ponieważ kompleks leśny nie jest objęty ochroną (znajduje się pod opieką Lasów Państwowych) i zrealizowanie budowy drogi może realnie przyczynić się do dalszej deforestacji celem zabudowy. Wówczas prócz ekranów akustycznych, nasilonego skażenia światłem i hałasem (wpływ na nietoperze), dojdzie do zwiększonego zanieczyszczenia zawiesiną ogólną, wyciekami i spalinami i natężenia ruchu kołowego, co w efekcie przełoży się negatywnie na kondycję licznych organizmów i ekosystemów.
3) Ocena merytoryczna przygotowania Karty Informacyjnej Przedsięwzięcia.
W ogólnym ujęciu zaznacza się znaczne niechlujstwo, które dostrzega się począwszy od drobiazgów, na które żaden szanujący się biolog by nie przyzwolił, mianowicie powszechne pisanie nazw łacińskich organizmów bez kursywy, czcionką prostą. Z kolei następujące punkty pokazują niski poziom przygotowania KIP od strony merytorycznej:
Strona 48. Cytat: „Popularnymi gatunkami drapieżnych ssaków są łasicowate. Obecnie na terenie Zielonej Góry stwierdzono cztery gatunki z tej rodziny: borsuka Meles meles, kunę domową Martes foina i tchórza Mustela putorius.”. Uwagi: 1) nazwy łacińskie (naukowe!) pisane czcionką prostą oraz bez podania autora nazwy naukowej, 2) wspomina się cztery gatunki a wymienia trzy, z kolei w tabeli wspomina jedynie łasicę (z racji na status ochronny), nie wymienioną w powyższym cytacie. Osoba postronna może uznać, że oto brakujący element, jednakże na terenie współczesnej Zielonej Góry, przynajmniej na południu występuje jeszcze gronostaj (Mustela ermineaLinnaeus, 1758) (dane własne, Sebastian Pilichowski, Jeleniów, 2013 rok), co więcej zdarzają się interwencje służb odławiających norki amerykańskie (Neovison vison Schreber, 1777), co daje łącznie sześć gatunków z rodziny Mustelidae.
Wątpliwości budzą również uogólnienia, takie jak: 1) jeż Erinaceus (strona 49, 50) (jaki gatunek?), 2) skandaliczna jest tabela roślin chronionych (strona 45, 46), gdzie w pierwszej pozycji znajdujemy wiersz z wymienionym rodzajem Cladonia (chrobotek). Po pierwsze chrobotki to porosty, nie rośliny. Po drugie bzdurą jest twierdzenie, że wszystkie gatunki z rodzaju Cladonia w Polsce są pod ochroną, co pokazuje, że realizator inwentaryzacji w terenie nie jest specjalistą z grupy grzybów, porostów i roślin zarodnikowych. Chrobotki to jedyne porosty ujęte w KIP, mimo że bez problemu można znaleźć na leżących konarach i gałęziach dębów szypułkowych plechy pustułki rurkowatej (Hypogymnia tubulosa (Schaer.) Hav.), która od 2014 roku jest objęta ochroną częściową. Nie są to jednak jedyne porosty chronione, co wykazała wizja terenowa z 17.11.2018 r.; 3) w tejże tabeli pada enigmatyczna nazwa Orchidae – storczyk. Po pierwsze rodzina storczykowate po łacinie nazywa się Orchidaceae. Po drugie, wśród storczyków znajdujemy całą gamę gatunków o silnie zróżnicowanej klasyfikacji, gdy idzie o czerwoną listę gatunków roślin Polski. Niedopuszczalne jest minimalistyczne wskazywanie na obecność storczyków na obszarze planowanej inwestycji, gdy storczyki są w silnej regresji i główną przyczyną zanikania populacji i gatunków jest degeneracja siedlisk. W prestiżowym czasopiśmie Ecology and Evolution ukazała się analiza zagrożeń wobec europejskich gatunków storczyków (Kull i wsp. 2016). Autorzy przeanalizowali 166 gatunków storczyków ujętych na 27 krajowych czerwonych listach i nawołują do wypracowania wspólnej strategii ochrony storczyków w Unii Europejskiej, szczególnie na terenach podmokłych. 4)podobny poziom uogólnienia znajduje się w tabeli wobec widłakowatych z rodzaju Lycopodium. Owszem, w tekście poprzedzającym tabelę znajduje się wzmianka: „Gatunki z rodzaju Lycopodium sp. – widłaki – szczególnie widłak jałowcowaty Lycopodium annotinum, są spotykane na obszarze planowanej inwestycji (nieco rzadziej niż np. mchy) w siedliskach borów suchych i świeżych, punktowo ale nierównomiernie.”, jednakże odbiorca treści niniejszej KIP zmuszony jest do wnioskowania, jakie kolejne gatunki z rodzaju Lycopodium znajdują się w badanym obszarze. Tym bardziej, że we współczesnej literaturze znajdziemy propozycję, aby wzmiankowany widłak jałowcowaty był klasyfikowany w rodzaju Spinulum, co przy takim ujęciu pozostawia w rodzimej florze jedynie widłaka goździstego (L. clavatum L.) – niewymienionego w KIP, a obecnego na terenie Zielonej Góry, jako przedstawiciela rodzaju Lycopodium. Przy tym należy dodać, że widłaki na skutek długotrwającego cyklu rozwojowego oraz przy intensywnej gospodarce leśnej przy użyciu ciężkiego sprzętu (co łączy tę działalność z omawianą tu inwestycją drogową) stanowi główną przyczynę ustępowania widłaków ze środowiska naturalnego. Według raportu IUCN (Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody – International Union for Conservation of Nature) (García Criado i wsp. 2017/IUCN) największymi zagrożeniami dla paproci i widłaków w skali Europy to: urbanizacja i rozwój infrastruktury (w tym budowa dróg), ponadto ingerencja ludzka, zanieczyszczenie środowiska, niewłaściwa gospodarka wodą, deforestacja, intensyfikacja rolnictwa, przekształcenia ekosystemów, konkurencja ze strony gatunków, w tym obcych i inwazyjnych, zgryzanie przez wypas, zmiany klimatu, sztuczne zalesianie, pożary, górnictwo i wydarzenia o podłożu geologicznym. 5) Lista wymienionych mszaków dowodzi finalnie o niechlujności opracowania. Spośród gatunków chronionych wymieniono jedynie cztery gatunki mchów, wspomniano torfowce ujęte pod wspólnym rodzajem, co powtarza kwestie ochrony gatunkowej i siedliskowej jak u storczyków i widłaków, podczas gdy zarówno przy cieku Galina, jak i we wschodniej części kompleksu leśnego objętego inwestycją, wraz z torfowcami występuje również chroniony tujowiec tamaryszkowaty. Ponadto wizja lokalna z dnia 17.11.2018 wykazała występowanie kolejnych gatunków mszaków chronionych lub ujętych w czerwonej liście gatunków chronionych, głównie epifitycznych, których brak jest jaskrawym przykładem zaniechania dobrych praktyk w prowadzeniu rzetelnej inwentaryzacji przyrodniczej. Podczas wspomnianej wizji terenowej dr Stanisław Rosadziński wykazał 16 gatunków chronionych mchów, wątrobowców i porostów w wybranych punktach lasu, maksymalnie zbieżnie z wytyczoną trasą inwestycji (brak dostępu do mapy wektorowej i możliwości spaceru zgodnie współrzędnymi). Spośród nich, trzy gatunki znajdują się na polskiej czerwonej liście mchów pod kategorią V – narażone, jeden pod kategorią E – wymierające oraz trzy pod R – rzadkie. Przegląd został wykonany w trakcie jednego dnia w listopadzie, co uniemożliwia pełne zbadanie stanu florystycznego z uwagi na zakończenie wegetacji. Niemniej pokazuje on, jak bardzo potrzebne jest pełne zaangażowanie przyrodników różnych specjalności w pełnym opisie biocenotycznym obszaru inwestycji i uniknięciu konfliktów środowiskowych i dewastacji bioróżnorodności.
Podsumowanie
Południowe lasy Zielonej Góry, podobnie jak Oderwald, pełnią rolę środowiskowego buforu oraz lokalnego hotspotu bioróżnorodności. Obszar wytyczonego przebiegu trasy południowej podzieli ostatni niemal niepofragmentowany płat leśny. Zgodnie ze współczesną literaturą naukową, fragmentacja siedlisk jest jedną z najjaskrawszych przyczyn zanikania bioróżnorodności i ekoróżnorodności. Potencjalne przecięcie lasu na dwie części wprowadza do wnętrza lasu efekt brzegowy, którego na dzień dzisiejszy się nie obserwuje – zaburzenia skupione są na zewnątrz.
Zielona Góra po połączeniu z wsiami byłej gminy zyskała ogromne terytorium, co dało miastu szóste miejsce w kraju pod względem zajmowanej powierzchni. Połączenie nastąpiło stosunkowo niedawno, tj. 1.01.2015 roku, co daje miastu szereg możliwości, aby nie powielać licznych błędów, które znane są z aglomeracji polskich i europejskich. Zielona Góra może się rozwijać zapewniając wysokiej jakości warunki bytowo-zawodowe przy spełnieniu założeń zrównoważonego rozwoju oraz zadań z zakresu ochrony środowiska, przyrody i krajobrazu w oparciu o najnowsze doniesienia naukowe i doświadczenia innych podobnych miast. Planowana inwestycja ma stanowić tzw. obwodnicę południową, która docelowo ma odciążyć zakorkowaną północ, podczas gdy społeczna analiza ruchu drogowego wskazuje, że zadanie to nie zostanie spełnione, ponieważ to na północy kumuluje się ruch samochodowy związany z obecnością strefy gospodarczej, Centrum Rekreacyjno-Sportowego i osiedli mieszkalnych. W rozwiązaniu tego problemu powinno pomóc opracowanie studium drogowego ze szczególnym uwzględnieniem skomunikowania Trasy Północnej i Alei Zjednoczenia poprzez skrzyżowania o ruchu okrężnym czy nawet budowę wiaduktu. Dowodem na wyimaginowaną funkcję „obwodnicy południowej” (która obwodnicą być nie może, ponieważ ma przebiegać wewnątrz miasta) jest oszacowane w KIP natężenie dobowe pojazdów – ok. 4000. Z tytułu tak małego planowanego natężenia dobowego niedorzeczne jest dewastowanie zróżnicowanego siedliskowo i biocenotycznie obszaru głównie leśnego w pobliżu cieków wodnych, źródlisk i niewielkich zbiorników wodnych.
Wydanie pozytywnej decyzji środowiskowej o możliwości odstąpienia od dokonania oceny oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko w oparciu o przedstawioną Kartę Informacyjną Przedsięwzięcia budzi liczne wątpliwości. KIP nie uwzględnia całego spektrum gatunków chronionych, jest pełen błędów i niedomówień, co więcej i co najważniejsze – nieznane są nazwiska osób odpowiedzialnych za przeprowadzenie przeglądu (inwentaryzacji) przyrodniczego, aby potwierdzić kompetencje, szczególnie w oparciu o grzyby, porosty i rośliny zarodnikowe, wobec których pada najwięcej zastrzeżeń. Prócz nazwisk, nie jest znana również metodyka przeprowadzenia przeglądu środowiska. To zagadnienie stawia największy znak zapytania nad rzetelnością opracowania. Nie wiadomo kiedy, ile osób i przy użyciu jakich metod opisywano w terenie gatunki i siedliska chronione. Wiemy natomiast, że: „Szczegółowe określenie gatunków roślin chronionych oraz powierzchni ich stanowisk, które podlegać będą zniszczeniu podczas budowy drogi możliwe będzie po przeprowadzeniu szczegółowej inwentaryzacji w okresie wiosennym. Łączna wielkość powierzchni narażonych siedlisk/stanowisk tych gatunków odpowiada sumie powierzchni lasów iglastych i lasów mieszanych podanych w Tab. 4. Ze względu na powyższe przewiduje się konieczność wystąpienia z wnioskiem o wydanie zezwolenia Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Gorzowie Wielkopolskim na odstępstwa od zakazów w stosunku do gatunków grzybów i roślin objętych ochroną”. Przypuszczać możemy zatem, że przegląd zrealizowano poza sezonem wegetacyjnym…
Ruch Miejski Zielona Góra
Żywa Edukacja – Sebastian Pilichowski
Sky Piastowskie
Zielonogórskie Towarzystwo Upiększania Miasta
Grupa F13
Literatura:
García Criado, M., Väre, H., Nieto, A., Bento Elias, R., Dyer, R., Ivanenko, Y., Ivanova, D., Lansdown, R., Molina, J.A., Rouhan, G., Rumsey, F., Troia, A., Vrba, J. and Christenhusz, M.J.M. 2017. European Red List of Lycopods and Ferns. Brussels, Belgium: IUCN. iv + 59pp. ISBN: 978-2-8317-1855-2. DOI: http://dx.doi.org/10.2305/IUCN.CH.2017.ERL.1.en
Kolenda K., Świątek Ł., Szary J., Kaczmarski M., Pstrowska K. 2015. Oleje przepracowane jako zagrożenie dla płazów. KOSMOS. Problemy nauk biologicznych 64(1): 165-172.
Kull, Tiiu et al. “Factors influencing IUCN threat levels to orchids across Europe on the basis of national red lists” Ecology and evolution vol. 6,17 6245-65. 4 Aug. 2016, doi:10.1002/ece3.2363
Kuźmiak M., Pilichowski S., Bocheński M. Roads – direct and indirect threat. W: From biotechnology to environmental protection – the interdisciplinary meeting of young naturalists : the 6th international conference of young naturalists. Zielona Góra, Polska, 2011 .- Zielona Góra, 2011, s. 88 [abstr.]
Mazur N. 2015. Wpływ soli do odladzania dróg na środowisko przyrodnicze. Inżynieria i Ochrona Środowiska 18(4): 449-458.
Pilichowski S., Tokarska-Osyczka A. Pomniki przyrody / W: Formy ochrony przyrody Zielonej Góry : przewodnik / red. L. Jerzak, M. Bocheński, O. Ciebiera .- Zielona Góra : Koło Naukowe Biologów Uniwersytetu Zielonogórskiego, 2017 – s. 7–138 .- ISBN: 9788394374532
Sodhi NS, Bickford D, Diesmos AC, Lee TM, Koh LP, Brook BW, et al. (2008) Measuring the Meltdown: Drivers of Global Amphibian Extinction and Decline. PLoS ONE 3(2): e1636. https://doi.org/10.1371/journal.pone.0001636
Stephan Wagner, Thorsten Hüffer, Philipp Klöckner, Maren Wehrhahn, Thilo Hofmann, Thorsten Reemtsma, Tire wear particles in the aquatic environment – a review on generation, analysis, occurrence, fate and effects, (2018), doi: 10.1016/j.watres.Water Research2018.03.051
Zatraciłem się w ...
W latach dziewięćdziesiątych, gdy miałem raptem kilka lat, rodzice pozwalali nam, mi i mojej rok młodszej siostrze, wychodzić na podwórko, pod same okna kamienicy, w której mieszkaliśmy. Podwórkiem tym był plac, gdzie dziś w Zielonej Górze znajduje się ogródek piwny Żywca. My zaś mieszkaliśmy w „lekarskiej” kamienicy, którą niedawno w swym online artykule opisywał dr Grzegorz Biszczanik (dziś Samodzielne Kolegium Odwoławcze). Kiedyś na wspomnianym podwórku nie było żadnego ogródka. Przy podjeździe na wózki, zaraz obok rosnącego tu do dziś cisa, była mała piaszczysta skarpa (choć czy taki garb piachu można skarpą nazwać?). A w niej zawsze latem gromadnie kąpały się piaszczyście wróble domowe. Ptaki te niebawem niemal zniknęły z centrum miasta, aczkolwiek dziś jest już znacznie lepiej. Pod wspomnianym cisem pewien wróbel (nareszcie!) skusił się i wziął mi z ręki kawałek bodaj bułki. No, wtedy nie wiedziałem, że ptaków nie karmi się pieczywem! Dziś mój syn już o tym wie. Ale wróćmy do wróbla – jaka to była dla mnie ekscytacja! Może niektórzy pamiętają takie okrągłe (bodaj waniliowe) serki w okrągłym opakowaniu z krówką na wieczku. Z pustych kubełków po tych serkach robiłem minikarmniki, do których namiętnie wsypywałem niełuskany słonecznik, kupowany za 10 groszy (co za cena!) w sklepie Gromada. Sklep do dziś tam stoi. W tym samym piachu, co wróble kąpieli zażywały, mrówki miały swe gniazdo. Niejednokrotnie odkrywałem je lub patrzyłem jak mrówki usilnie przenoszą jaja i poczwarki, chowając je przed ludzkim wzrokiem. Kiedyś też taką chyba poczwarkę ścisnąłem i jak mi cała zawartość trysnęła do oka... Zaraz do domu... mama patrzy i wypytuje, kto mnie pobił, bo oko całe napuchnięte... Nie chciała uwierzyć, że niefart „badacza” był odpowiedzialny za całe zamieszanie.
Na moim podwórku rosły też świerki kłujące, taka jakby mini plantacja, w kilku rzędach. Gdy wpadła w nie piłka... ciarki mnie przechodzą zawsze, gdy o tym pomyślę lub komuś opowiadam. Tuż obok nich można było napatrzeć się na bujne róże czerwienią kwitnące. Przy tych roślinach znajdowała się też przeszklona gablota informacyjna wykonana z metalu. O ile dobrze pamiętam, pierw zniknęły róże, następnie świerki. Najdłużej w zasadzie to kiosk się ostał. Kiedyś jak biegłem do domu z podwórka, czyli trzeba było wbiec na deptak wzdłuż ściany kiosku i od razu w lewo, to wjechał we mnie rozpędzony rowerzysta. Twardy byłem, nie płakałem. Ale bolało. Dla dzieciaka było to niemniej scena jak z filmu. Tylko może gdyby to dziewczyna wjechała?
Flora podwórka była bogatsza. Stokrotki, mniszki (które zbierałem dla żółwia stepowego kupionego w latach 90tych w Hermesie – dziś X-Demon za 40 zł – tak, czterdzieści, nie czterysta) – wówczas nazywane przeze mnie błędnie mleczem, wysoko kwitnące osty czy ostrożenie (kto dziś do tego dojdzie?), pokrzywy... no i moja zmora dzieciństwa, czyli podagrycznik. Z kolei zaraz obok, przed garażami jeszcze zdobił plac bez czarny, który wtedy wszyscy wokół zwali „wilczą jagodą”. A po latach szok, to owoce bzu czarnego można przetwarzać i jeść? Z kolei przy samym deptaku, na rogu kamienicy, wyrastała zawsze kępa rdestowca, inwazyjnej rośliny z Azji. Wtedy też dowiedziałem się, że pędy ma puste, a smak kwaśny. Nawiasem, kasztanowiec miał gorzki. Czasem jak się naoglądałem czegoś w TV, choćby Dextera i odcinka, gdzie udawał triceratopsa, to próbowałem jeść liście... a potem się naczytałem – te trujące, te szkodliwe, te... Nigdy nie pamiętam rewolucji żadnych. Dobrze, że tego cisa nie próbowałem.
Jednak to, co budzi we mnie najcieplejsze wspomnienia to dwa aspekty. Po pierwsze, porzucone pod ścianą kamienicy wszelkiej maści płyty chodnikowe – od kwadratowych kafli po sześciokątne kostki. Jako dzieciak, często w trudzie czoła, niekiedy z kolegą, przewracaliśmy te fragmenty „skały lubuskiej” (beton, polbruk) i obserwowaliśmy i łapaliśmy wszystko, co się ruszało. Krocionogi, wije, prosionki, stonogi, skorki, pająki... Potem uciekałem na samą górę, do domu i otwierałem książki. W takim leksykonie ogólnym („szkolnym”) z zieloną okładką „oznaczałem” zdobycze. No cóż, przynajmniej wtedy przestałem używać terminu „szczypawica”, w zamian poprawnie zacząłem nazywać wije i skorki, rozróżniając przy tym wije od krocionogów. Dostałem też nieco później, ale jeszcze w 90’, fantastyczny leksykon owadów. I kiedyś zatrzymałem się na wtyku straszyku, pluskwiaku różnoskrzydłym. Poczytałem opis środowiska życia, zbiegłem na dół, podszedłem do ostatniej kępy zielska pod budynkiem i ... był tam... Coś niesłychanego. Czułem się wtedy jak Steve Irwin czy Jeff Corwin, których podziwiałem oglądając Animal Planet po angielsku (nie było po polsku jeszcze). Kanały takie jak Discovery, Animal Planet czy Cartoon Network były wyłącznie anglojęzyczne, ale można było je ściągnąć zwykłym talerzem satelitarnym. My taki mieliśmy, jeszcze dla wzmocnienia sygnału pamiętam tą plastikową butelkę nałożoną na odbiornik fal. Pamiętam też jak pewnego razu wij drewniak ukąsił mnie, trzymając mocno koniec mego palca swym kolcami jadowymi. Co ciekawe nic nie poczułem i od tamtej pory się ich nie boję... choć niby boleśnie potrafią ukąsić. Z kolei drugi aspekt to motyle latające między kwiatami i te piękne złote muchy... tak bardzo lubujące się w psich odchodach... Czym łapaliśmy? Jak już sezon trochę trwał, to i rusałkę pawie oko łapaliśmy rękoma! Tak nam się refleks i ruchy rozwinęły. Ale wystarczyła zima... i znów wiosną byliśmy nieporadni. Ale było rozwiązanie. Za grosze kupowaliśmy małe siatki akwarystyczne w sklepie zoologicznym, który do dziś możecie nawiedzać obok byłego kina Nysa.
I jak tak sobie o tym wszystkim myślę, to choć miałem wsparcie „przyrodnicze”, czy to ze strony mamy, która nie będąc przyrodnikiem podsycała me zapędy, czy to ze strony dziadka, lekarza, który z chęcią oglądał te same programy jak ja, choćby „Crocodile hunter”, czy taty, z którym zacząłem jeździć na ryby, co dało mi możliwość obcowania z wyższym poziomem przyrody niż miejska (Radnica, Pliszka!), to mimo wszystko wielka samorealizacja, poznawanie przez kontakt, żądza wiedzy, nazywania, poprawności, chęci odkrywania popchnęła mnie do miejsca, w którym dziś jestem. Oglądając Batmana czy Spider-Mana zapragnąłem mieć własne laboratorium. Kwas zawsze kojarzył mi się z substancją zdolną do przeżarcia stalowych drzwi (Doktor Jaszczur i sceny wybrane ze Spider-Mana). Problemy ochrony przyrody czy temat wymierań zaszczepione przez wymienionych panów i nieocenionego sir Davida Attenborougha urosły do tego stopnia, że zapragnąłem im przeciwdziałać i głośno o nich mówić. Z czasem moje pasje na chwilę przygasły, ale 11 lat temu znowu rozświetliły się jak super nowa. Mówię to w hołdzie memu promotorowi pracy magisterskiej, drowi Zbigniewowi Zawadzie. Zapewne nigdy się nie wyspecjalizuję. Zbyt mnie pochłania każdy aspekt przyrody. I z każdym dniem wiem i rozpaczam, że tak wiele jest do poznania, jeszcze więcej do odkrycia, a ja przeminę nie wiedząc nawet drobinki z tego wszystkiego.
Tak Mili Moi. Zatraciłem się w Biosferze. Spójrzcie na to zdjęcie. Ten mały chrząszcz, którego nazwy nie ośmielę się zmyślać, siedzi na czubku mego palca. Ten sam chrząszcz oddycha, je, lata, żyje. Większy od niego chrząszcz podobnie. Mają serce, owadzi mózg, swoje zwyczaje i wymagania. Jak ich nie kochać?
Zielony kapitał miasta
niniejszy tekst powstał na podstawie piątego spotkania z mieszkańcami, zorganizowanego przez Ruch Miejski Zielona Góra (kliknij) w dniu 17.08.2018, o godz. 18:00 w Zielonej Górze
Czym jest ekoturystyka?
To dynamicznie rozwijająca się na świecie gałąź turystyki oparta na zwiedzaniu cennych i ciekawych obiektów przyrodniczych. Najbardziej kojarzy się ona z parkami narodowymi i rezerwatami – czyli miejscami o ograniczonych możliwościach zwiedzania, ale przykładowo udostępnianych turystom w specjalnych okolicznościach. Ekoturystyka ma bardzo ważne zadanie – uświadomić ekoturystom problemy środowiskowe, pokazać piękno przyrody i skłonić do zmiany stylu życia celem poprawy bardzo niekorzystnych trendów zachodzących globalnie za sprawą ludzi. Czy możliwe jest uprawianie ekoturystyki w ścisłym centrum miasta? Ależ oczywiście! Idealnie do tego nadają się parki o różnym charakterze czy okazałe osobniki drzew, szczególnie te uhonorowane statusem pomników przyrody.
A w lubuskiem i w Zielonej Górze?
Strategia rozwoju województwa lubuskiego 2020 (załącznik do uchwały nr XXXII/319/12) zakłada 4 cele strategiczne: 1. Konkurencyjna i innowacyjna gospodarka, 2. Wysoka dostępność transportowa i teleinformatyczna, 3. Społeczna i terytorialna spójność regionu, 4. Region efektywnie zarządzany. „Rozwój potencjału turystycznego województwa” został wymieniony w strategii dopiero jako siódmy spośród 8 celów operacyjnych celu strategicznego: Konkurencyjna i innowacyjna gospodarka. Ale w szczegółowym opisie znajdziemy lakoniczny akapit odwołujący się w jednym miejscu do sedna niniejszego tekstu: „Ważne miejsce w gospodarce regionalnej, m.in. z uwagi na atrakcyjność przyrodniczą i dziedzictwo kulturowe oraz dostępność transportową, zajmie turystyka”.
Z kolei ze strony internetowej miasta Zielona Góra, po kliknięciu „Turystyka – aktualności” przeniesiemy się na stronę Centrum Informacji Turystycznej. Wśród wymienianych atrakcji turystycznych nie udało mi się znaleźć kompleksowych informacji na temat potencjału przyrodniczego naszego miasta i regionu, ponadto wśród atrakcji nie jest wymieniany ogród botaniczny (najbardziej wysunięty na zachód ogród botaniczny w Polsce, jeden z najmłodszych i o pełni praw od niedawna), będący pod opieką merytoryczną Uniwersytetu Zielonogórskiego.
W związku z powyższym zapraszam do zapoznania się z naszym lokalnym potencjałem ekoturystycznym, o którym opowiadałem w piątek, 17.08.2018, podczas V spotkania otwartego z mieszkańcami, zorganizowanego przez Ruch Miejski Zielona Góra.
Czy wiedzą Państwo, że w 2010 roku spłonął w wyniku barbarzyńskiego podpalenia dąb szypułkowy „Napoleon”, najokazalszy osobnik gatunku w Polsce (ponad 10 metrów obwodu pnia na wysokości 1,3 m)? „Napoleon” rósł w gminie Zabór. Czy wiedzą Państwo, że właśnie zamiera najstarszy w Polsce (ponad 750 lat) dąb szypułkowy „Chrobry” w wyniku tegorocznej suszy i podpalenia w 2014 roku? Pomnik przyrody znajduje się na samym południu województwa lubuskiego. Czy wiedzą Państwo, że po drugiej stronie Odry, naprzeciw Oderwaldu, rośnie najgrubsza w Polsce sosna pospolita „Rzepicha”, a zaraz za Sulechowem znajduje się druga pod tym względem sosna pospolita „Waligóra”? I czy wiedzą Państwo, że w Komorowie koło Gubina znajduje się najstarszy i najgrubszy w Polsce (i przypuszczalnie Europie) wiąz szypułkowy „Wiedźmin”? Jeżeli wśród Państwa są tacy, którzy o tym wiedzieli, to szczerze gratuluję, bo tylko prawdziwi entuzjaści tematu mają tę wiedzę.
Plac Makusynów. W tle pomnikowy dąb szypułkowy. To on miałby stać się "Dębem Zbigniew Czarnuch".
Co łączy powyższe pięć pomników przyrody? 1) Znajdują się w naszym województwie. 2) Są naj (-potężniejsze, -starsze). 3) Znajdują (lub znajdował – „Napoleon”) się tak naprawdę w pobliżu Zielonej Góry. 4) Informacje o nich nie są zazwyczaj przekazywane w szkołach, wiedza o nich nie funkcjonuje w przestrzeni publicznej. A przecież to powód do naszej dumy! Podejrzewam, że gdyby potencjał ekoturystyczny „Napoleona” i „Chrobrego” był należycie wykorzystany, to po pierwsze trudniej byłoby podpalaczom dokonać zbrodniczego aktu, a po drugie – całkiem możliwe, że taka idea by w ich głowach się nie zrodziła. Bo absurdem jest likwidować magnes na turystów. Kiedy kilka lat temu otrzymaliśmy od Lasów Państwowych do ogrodu botanicznego UZ dwie sadzonki – potomka „Chrobrego” i klon „Napoleona”, nie myślałem, że już niebawem król powieli los cesarza. Podczas oprowadzania wycieczek mówiłem o nieszczęśliwym końcu „Napoleona”, pokazując jeden z nielicznych klonów (leśnikom udało się uzyskać niewielką liczbę dębów z naszczepionymi pędami pomnika przyrody), wskazując na „Chrobrego” zaś, mówiłem, że ten ma się dobrze i stale rodzi masę żołędzi. Dziś podejrzewam, że za rok król się już nie ulistni...
No dobrze, ktoś mi zarzuci, że opowiadam tylko o naszym regionie, a co do tego ma miasto. W Zielonej Górze mamy około 60 pomników przyrody. Przez ostatnie 3 lata liczba ta kilka razy się zmieniała. Najpierw wzrosła – wpłynęło na to połączenie z gminą. W wyniku przeglądu pomników przyrody Zielonej Góry z 2016 roku zdecydowano o zdjęciu statusu z dwóch drzew, aby łatwiej je pielęgnować, ponieważ znajdują się w przestrzeni miejskiej. Następnie powołano nowe trzy (nareszcie sosna pospolita stała się pomnikiem przyrody w królestwie sosny! – okolice Jarogniewic). Z kolei Ksawery powalił pochylonego modrzewia rosnącego przy drodze leśnej łączącej miejscowość Wysokie (gmina Czerwieńsk) i byłą wieś Krępa. Dziś waży się jeszcze los buka zwyczajnego o purpurowych liściach w Parku Piastowskim, ponieważ pnie i konary uległy poważnym pęknięciom i potrzeba dogłębnej analizy dendrologicznej oraz otwartych głów, aby podjąć decyzję, co dalej. Podobnie sporo zamieszania wywołał cis pospolity rosnący przy ulicy Kopernika – najprawdopodobniej nasz najstarszy okaz gatunku i choć tablica informacyjna głosi, że drzewo ma 800 lat, to szczerze mówiąc wątpliwe, aby była to prawda. Niemniej z pewnością jest wiekowe (zobacz o co chodziło z cisem - kliknij). Zgłaszane do Urzędu Miasta uwagi ze strony społecznej oraz wybranych radnych miejskich spowodowały wykonanie analiz. Okazało się, że pomnik przyrody wymaga podlewania oraz jest podwyższony odczyn pH gleby. Czyli gorzko przyznaję, że wyszło na moje, ponieważ w swoim piśmie do Biura Ochrony Środowiska zwracałem uwagę na problem soli drogowej stosowanej zimą. W naszym mieście nadal roztopiony prze sól śnieg jest spychany na pobocze, następnie sól ta wnika do gleby i przez lata akumuluje się i powoli zabija drzewa przydrożne. A są miasta, w których błoto pośniegowe z solą jest wywożone do utylizacji! U nas niestety wystarczy przyjrzeć się drzewom w pasach drogowych, aby ujrzeć obraz nędzy. Rzućmy okiem na lipy przy ulicy Wyspiańskiego czy na dęby przy Alei Wojska Polskiego... Potencjalnie przyszłe pomniki przyrody nie dożyją przypuszczalnie tego honoru. Jak widać zatem, mamy sporo problemów, przede wszystkim nie patrzymy w przyszłość. Sadzimy skądinąd piękne rabaty, ale usuwamy drzewa z pasów drogowych, bardzo oszczędnie prowadzimy pielęgnację drzew, która częściej ma więcej wspólnego z tzw. chirurgią drzew niż pielęgnacją – zgodną ze sztuką fachu. W ten sposób „pseudo-wypielęgnowane” drzewa również doznają szybszego zamierania. Jeżeli dodamy do tych czynników panujące susze, efekt wyspy ciepła w miastach, zabetonowanie brył korzeniowych (ograniczenie dostępu powietrza i wody!) czy stale rozbudowywaną sieć kabli i rur w podłożu, to należy poważnie zastanowić się nad konsekwencjami takich działań w przyszłości. Apeluję, nie likwidujmy naszego potencjału ekoturystycznego!
W Zielonej Górze rośnie jeden z okazalszych w kraju dębów węgierskich („Dąb Lubuszan” na Placu Bohaterów; obwód pnia 513 cm). Mamy pomnikowy miłorząb dwuklapowy, cypryśniki błotne, w tym jeden szczególny – wrastający w ścianę budynku (ul. Moniuszki), czy powierzchniowy pomnik przyrody – „Leśne Źródlisko” w Ochli. A najpotężniejszy zielonogórski dąb szypułkowy rośnie w byłej wsi Jeleniów (ponad 6 metrów obwodu pnia na wysokości 1,3 m!). Czy właśnie nie jest to nasz „Zielony kapitał miasta”? Ale pomniki przyrody to nie wszystko. Dzięki połączeniu miasta z okolicznymi miejscowościami wzrósł wskaźnik lesistości – przy nim zatrzymajmy się na chwilę, aby sobie coś uświadomić. Lesistość miasta jest ogromna, ale dzięki połączeniu, zatem fechtowanie nim w debacie publicznej przy np. wycince lasu koło Centrum Rekreacyjno-Sportowego jest absurdem. Gdyby las tej samej powierzchni wycięto po drugiej stronie ulicy, tam gdzie znajduje się strefa gospodarcza, nie miałoby to takiego negatywnego wpływu na krajobraz i warunki rekreacyjno-środowiskowe, jak ma to teraz. Powinszować rozmachu i pozbycia się naturalnej bariery akustycznej i klimatyzacji, bariery przeciwpyłowej, bariery hamującej spływ powierzchniowy i silne opady, nie wspominając o przystanku w korytarzu ekologicznym dla zwierząt i miejsca wypoczynku mieszkańców. Jak wspomniałem, można to samo było zrobić w innym miejscu, lepiej nadającym się na ten cel. Z czego wynikają takie absurdy? Ano, z braku rozpoznania miejskich zasobów, m.in. przyrodniczych.
Aleja w Suchej - zagrożona wycięciem (14 VII 2017) - kliknij, aby dowiedzieć się więcej.
Owszem, na dzień dzisiejszy wiemy, ile mamy pomników przyrody w rejestrze, na ilu obszarach Natura 200 leży nasze miasto, gdzie znajduje się nasz jedyny rezerwat w mieście czy ile użytków ekologicznych mieści się w granicach Zielonej Góry. Szkoda tylko, że nie do końca wiemy, gdzie znajdują się wilgotne łąki z rodzimymi gatunkami storczyków. Na przestrzeni ostatnich kilku lat niestety co najmniej dwie populacje kukułki plamistej zostały w Zielonej Górze ZDEGRADOWANE. Ma to miejsce szczególnie dzięki osuszaniu i zabudowaniu terenów pierwotnie podmokłych czy wysoce wilgotnych. Podobnie nie potrafimy docenić nieużytków rolnych, mających często charakter łąk kserotermicznych (silnie nasłonecznionych łąk z roślinnością sucholubną). A w Zielonej Górze i okolicach można spotkać latem smukwę kosmatą, taką jakby osę (kliknij i zobacz), która według Polskiej Czerwonej Księgi Zwierząt jest gatunkiem zanikającym, zagrożonym wymarciem w kraju i ponadto nie podlega ochronie. Czy nie warto przeciwdziałać globalnemu zjawisku – masowemu wymieraniu gatunków na skutek działalności człowieka? Warto! Tylko trzeba mieć świadomość, że niekiedy się okaże, iż lepiej wyciąć hektar boru sosnowego, których mamy obfitość w okolicy Zielonej Góry, zamiast osuszać łąkę wilgotną czy użyźnić łąkę kserotermiczną. Do tego jednak potrzeba nam kompleksowej diagnozy zasobów przyrodniczych! Może gdybyśmy taką dysponowali, nie doszłoby do absolutnie skandalicznej wycinki dębów w kierunku Ochli, gdzie niezależny ekspert (których niewielu w tej branży!) wykazał chronione gatunki mchów i porostów, w tym porosty puszczańskie, chronione, zagrożone wymarciem! Z tego, co mi wiadomo w Zielonej Górze od lat nie ma puszczy. Teraz jednak łatka „mchy i porosty” przylgnęła do ludzi świadomych potrzeby poszanowania (nie religijnego czczenia) przyrody, również tej miejskiej.
Całe szczęście mamy czym się pochwalić (jeszcze). Przyłączenie do Zielonej Góry Oderwaldu dało nam potężne możliwości ekoturystyczne, ale również obarcza nas ogromną odpowiedzialnością. Niedopuszczalne jest bowiem zrobienie z tego miejsca czegoś na kształt parku przy ul. Partyzantów czy Sowińskiego. Parków, które zostały po pierwsze wyremontowane z funduszy na rewitalizację, a nie zrewitalizowane (odsyłam do ustawy o rewitalizacji z 9 października 2015 r.), po drugie zaś zostały oszpecone, a zasoby naturalne ograniczone na rzecz ciągów pieszych i nawierzchni utwardzonych. Las Odrzański to miejsce dzikie, wpisane powierzchniowo w obręb obszaru Natura 2000 „Dolina Środkowej Odry” (obszar ptasi) oraz „Krośnieńska Dolina Odry” (obszar siedliskowy), z pomnikami przyrody i użytkami ekologicznymi oraz pozostałościami cennymi z punktu widzenia historii regionu. Patrząc na przeważające podejście wobec przyrody w mieście (remonty – „rewitalizacje” parków, propozycja parku linowego w Dolinie Gęśnika – raju ptasim, redukcja terenów wilgotnych i zbiorników wodnych, remont Wagmostawu – dziś niesłychanie nieprzystępnego szeroko rozumianej faunie, deprecjonowanie działalności edukacyjno-naukowej ogrodu botanicznego, wycinka przy CRS, zastąpienie pierwotnych planów o budowie pierwszego w Polsce muzeum historii naturalnej i ogrodu zoologicznego w pełni praw projektami centrum przyrodnicze i minizoo „Bajkowa Zagroda” (zobacz pełen artykuł! - kliknij) czy absolutna nieprzychylność wobec objęcia Parku Poetów szczególną formą ochrony, np. jako zespół przyrodniczo-krajobrazowy) mam obawy wobec efektu finalnego „rewitalizacji” parku w Zatoniu czy realizacji inwestycji obwodnicy południowej. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że jestem przyrodnikiem od zawsze, biologiem, który wielbi przyrodę, ale też rozumie potrzebę rozwiązywania konfliktów w mieście i poszukiwania rozwiązań. Innymi słowy – nie wiążę się do drzew, dyskutuję merytorycznie. Niemniej swoje widziałem, gdy brałem udział w pracach przy inwentaryzacji pomników przyrody Zielonej Góry (2016 rok) oraz przy przeglądzie zdrowotnym drzew w pasach drogowych dawnej Zielonej Góry (2017 rok). I mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że pod względem przyrodniczym miasto jest zaniedbane i panuje zbyt niska świadomość tego, jak bardzo pokaźny potencjał ekoturystyczny posiada nasze miasto i najbliższa okolica, nie mówiąc o regionie. Życzyłbym sobie i Państwu, abyśmy wszyscy to w końcu pojęli i część starań poświęconych ściąganiu inwestorów skierowali na rzecz ściągania ekoturystów. Tak się składa, że na strefie gospodarczej w Nowym Kisielinie ścięto okaz dębu szypułkowego, który rósł przy samym rowie odwadniającym, przy drodze. Obecnie powstająca hala nie wskazuje na żaden możliwy konflikt przestrzenny z drzewem, które miało ok. 3,8 metra obwodu pnia (mierzone w 2016 roku). Czy faktycznie musimy pozbywać się wszystkiego bez mrugnięcia okiem?
Pomnikowy buk o pierwotnie trzech pniach z byłej m. Krępa - kliknij i poznaj zielonogórskie pomniki.
Wróćmy na chwilę do pomników przyrody. Na terenie byłego miasta najwięcej takich obiektów znajdziemy w centrum, na i przy deptaku. Spotkanie z Ruchem Miejskim Zielona Góra, wspomniane na początku, odbyło się na Placu Makusynów. Miejsce nieprzypadkowe, ponieważ po pierwsze dbamy o akcenty historyczne – od winiarstwa po historię nowożytną, w którą absolutnie wpisują się Makusyny. Po drugie zaś, przy Placu znajduje się piękny dąb szypułkowy, którego wiek szacowany jest na 150-200 lat, będący pomnikiem przyrody. Aby dopełnić symboliki miejsca ogłosiliśmy, że przygotowaliśmy wniosek do Rady Miasta Zielona Góra o nadanie nazwy niniejszemu dębowi „Dąb Zbigniew Czarnuch” od godności założyciela Makusynów. Propozycja zyskała aprobatę zarówno samego pana Zbigniewa Czarnucha, jak i czekających na spotkanie Makusynów. Proszę się nie dziwić, że taka propozycja pada za życia imiennika! Chociaż sam Pan Zbigniew wyraził zarówno wzruszenie i zdumienie, to nie jest to rzadka praktyka. Wystarczy prześledzić historię pomnikowych zielonogórskich dębów nazwanych na cześć leśników opiekujących się przez lata tymi drzewami. Mamy nadzieję, że wniosek zostanie rozpatrzony pozytywnie i niebawem w bliskim sąsiedztwie „Dębu Lubuszan” towarzyszył nam będzie „Dąb Zbigniew Czarnuch”. Ocalajmy od zapomnienia ludzi, którzy zapisali karty historii miasta i budowali jego tożsamość. Ocalajmy drzewa-pomniki przyrody korzeniami związane z miastem. Stwórzmy projekt „Wielkie drzewa – wielcy ludzie”. Od „Dębu Zbigniew Czarnuch”, gdyby udać się niemal w jakimkolwiek kierunku, dotrzemy po chwili do kolejnego pomnika przyrody! Czy to platan przy ul. Kazimierza Wielkiego, platan za rondem Romana Dmowskiego, cis przed dworcem PKP, cypryśniki błotne przed Parkiem Tysiąclecia, przy ulicy Mieszka I czy dąb szypułkowy i grab pospolity przy Alei Niepodległości, a następnie „Dąb Lubuszan” na Placu Bohaterów i jesion wyniosły przy BWA... Tak, Drodzy Państwo, największe zagęszczenie pomników przyrody to centrum miasta. Znak historii, dawnych nasadzeń i jeżeli chcemy, aby taki stan rzeczy długo nam towarzyszył i następnym pokoleniom, to musimy po pierwsze zadbać o te drzewa, docenić ich wartość, a po drugie patrzeć w przyszłość, czyli zadbać o potencjalnych następców. I o ile zapewne znajdą się jeszcze tacy, to z trwogą doznaję wrażenia, że z kolei tych następców nie będzie miał kto zastąpić. Bo sadzimy bardzo rzadko i jeszcze rzadziej o te nasadzenia dbamy, co pokazują świeżo nasadzone i już uschnięte dęby odmiany ‘Fastigiata’ przy ulicy Nowej. Z przykrością stwierdzam również, że przegląd kondycji drzew przydrożnych z 2017 roku wykazał, że 1/3 drzew potencjalnie do usunięcia to właśnie młode nasadzenia, zmarnowane, uschnięte, pozostawione same sobie...
Pomnik przyrody - dwa cypryśniki błotne przy ulicy Mieszka I, Zielona Góra (15.10.2017).
Podsumowując, moja diagnoza jest rzeczywiście gorzka, ale jeszcze wiele nie jest stracone. Apeluję do wszystkich mieszkańców, doceńmy wartość naszej przyrody miejskiej i wiejskiej. Szukajmy kompromisów, łączmy inwestycje z poszanowaniem zasobów naturalnych, nie degradujmy dziedzictwa, które jest nie do odtworzenia we współczesnych realiach. Raz zniszczona łąka roślin wilgociolubnych nie odtworzy się w innym miejscu i sama nie powstanie ot tak. Rozpoznajmy nasze bogactwo, mówmy o nim głośno, bądźmy z niego tak dumni, aby Ci z zewnątrz nam zazdrościli i z chęcią odwiedzili nasz region, nasze miasto. Postawmy na ekoturystykę, która naturalnie łączy się z enoturystyką, czyli turystyką winiarską! Już niebawem zaproponujemy Państwu (w ramach działalności Ruchu Miejskiego Zielona Góra) możliwe szlaki eko-enoturystyczne, które mogą się okazać atrakcyjne zarówno dla mieszkańców, jak i turystów. Bo jak dotąd były one dość ignorowane.
Sebastian Pilichowski*
Sebastian Pilichowski – edukator w Ogrodzie Botanicznym Uniwersytetu Zielonogórskiego, prowadzi działalność przyrodniczo-edukacyjną „Żywa Edukacja – Sebastian Pilichowski” oraz jest członkiem założycielem stowarzyszenia Ruch Miejski Zielona Góra. Autor publikacji edukacyjnych i naukowych, współautor inwentaryzacji pomników przyrody ożywionej miasta Zielona Góra z 2016 roku oraz przeglądu zdrowotnego drzew przydrożnych Zielonej Góry sprzed fuzji z 2015 roku (2017 rok).
Na mapie poniżej zaznaczono Plac Makusynów w Zielonej Górze.