Cytat02/24 Rozwój, populizm, edukacja
"Co więcej: walka z przyrodą, ujarzmienie przyrody są często wprost utożsamiane z sukcesami w rozwoju cywilizacji i kultury. Takie rozumienie kultury przeniósł także Europejczyk na podbite kontynenty i usiłował zaszczepić je ich pierwotnym mieszkańcom."
J. B. Faliński (Wstęp, "Zielone grądy i czarne bory Białowieży",
J.B. Faliński, J.M. Hereźniak, 1977, IW "Nasza Księgarnia", Warszawa)
Takimi słowami J. B. Faliński otwiera książkę znaną szczególnie miłośnikom Puszczy Białowieskiej. Słowa te sprzed niemal półwiecza nie tylko nie straciły na aktualności, ale niestety zyskały na mocy. Europa to szczególny kontynent – mały, naszpilony ludźmi jak świąteczna pomarańcza z goździkami i totalnie przekształcony. Z jednej strony mamy tego świadomość, z drugiej wypieramy ją. Z jednej strony politycznej masa ignorantów kpi z potrzeb transformacji, widząc jedynie ograniczenia dla swych interesów, a z drugiej strony masa polityków operuje populizmami, nie mając pojęcia o przyrodzie.
Jedni i drudzy kupują sobie tymi postawami najważniejszy towar – głosy wyborców. Część głupot wynika z centralizacji decyzji, inna z tak uwłaczająco niskiego i skrajnego poziomu wiedzy, że „mędrzec” z filmiku staje się wyrocznią. Tym łatwiej, im z pełną konsekwencją wskaże winnego niedoli wyborcy. A winnymi naszej niedoli jesteśmy my. Gdy dwa lata suszy zmasakrowały uprawy w Polsce, lasy zaczęły się częściowo rozpadać i padło widmo zagrożenia, że utracimy większość naszych gatunków drzew, wtedy coś się zmieniło. Na chwilę. Nagle duże miasta jedno za drugim zaczęło zachwalać łąki kwietne, parki kieszonkowe i nieużytki miejskie, wskazując, że trawniki jednak to zło w dobie suszy. Gdzie te głosy podziały się, gdy trzeciego roku spadło nieco więcej deszczu, który dał nadzieję wytchnienia?
Słuchałem ostatnio mądrości popularnego polityka chwalącego się doktoratem tu i tam. Człowiek z doktoratem winien być człowiekiem o szerokim horyzoncie postrzegania. Najwyraźniej jednak dziś ekonomia wystarcza. Nie odmówię mu w dalszej części wypowiedzi słuszności co do idiotyzmów ze strony państwa i tak, nawet Unii. Kpienie jednak przez kilka minut z potrzeb transformacji pokazuje skalę ignorancji. Naprawdę myślicie, że rolnictwo ma przyszłość przy obecnym zdegradowaniu gleby? A może, że my nie ulegniemy w końcu, gdy odkręcisz kurek z wodą, a tam jeno kropelka zawiśnie? Potrafisz do siebie dopuścić taki scenariusz? I choćbyś się zapierał, to jest on realny nie z uwagi na oligarchię klas wyższych, a z uwagi na to, ile wody człowiek już zagospodarował i ile marnuje? Czy umiesz spojrzeć wokół siebie, na okolicę, w której się wychowałeś i potrafisz powiedzieć, co tu jest dziś inaczej? Czy umiesz spojrzeć na te wszystkie zabudowane łąki, zadrzewienia, na zasypane stawy? Sięgnąć pamięcią do tych chwil, gdy tam się bawiłeś, zrywałeś dzikie jabłka i moczyłeś nogi w upalne dni? Może niech każdy zrobi taką mapę myśli i wspomnień. Wtedy okaże się sumarycznie, ile zaszło zmian wokół w skali życia jednego człowieka.
Bezsprzecznie musimy coś jeść i produkować żywność. Mamy tak wiele gardeł do wykarmienia na tej planecie, że należy między bajki wsadzić wizje społecznych ogródków karmiących wszystkich, tym bardziej tylko na diecie roślinnej. Ile idiotyzmów wylało się w mediach i mediach społecznościowych, gdy ludzie usłyszeli, że będą jeść „robaki”. Już pominę tu ignorancję i nazywanie owadów i stawonogów wodnych robakami. Opory kulturowe, rozbestwienie, przeświadczenie o swej wielkości i dominacji są tak potężne, że nie mam już tu nadziei na zmianę. Niby Homo sapiens sapiens, człowiek rozumny, obdarzony niesamowitym umysłem. Stworzyliśmy naukę, pogłębiamy wiedzę, przekazujemy ją dalej. A w przestrzeni publicznej za wszystko wiecznie winny jest nauczyciel. Za słabe wyniki? Nauczyciel. Za smutek i depresję? Nauczyciel. Za złe samopoczucie i lęki? Nauczyciel. Za niezdolność do odnoszenia sukcesów i cieszenia się nimi? Nauczyciel. Za brak kreatywności? Nauczyciel. Możemy tak długo wymieniać. Czasem „nauczyciel” wymieniany jest z „system”. A czym jest ten system?
System to ministerstwo, kuratoria, organy prowadzące szkoły, dyrekcja, administracja, nauczyciele, uczniowie i rodzice. Do tego każdy z tych elementów jest zmienny w czasie. Serio, za wszystko jest winny nauczyciel? Ja jestem winny za to, że jakbym się w szkole nie złamał w pół, jak się nie wysilił, jakich metod nie użył – od archaicznych, po sięgające wyżyn kreatywności, uczeń dalej nie wie dosłownie nic? Czy ktoś może wytrąci ten cholerny telefon z rąk dzieci i młodzieży? Który przeglądają bezwiednie całe noce, potem o poranku zamiast tryskać energią są tak zblazowani, że wiszą na energetykach dzień po dniu? Czy wy wszyscy, którzy tak ochoczo komentujecie edukację i oświatę, od tych oświeconych twórców internetowych, przez pretensjonalnych rodziców, a przede wszystkim odklejonych od rzeczywistości polityków lokalnych i krajowych, kiedykolwiek sięgnęliście do sedna edukacji? Problemem może być nauczyciel, pewnie, że tak. Dyrektor, który wprowadza zamordyzm. Starostwo nieodporne na zmiany lub oczekujące od dyrekcji cudów. Rodzic chroniący wszystkie głupoty swego dziecka, świecący za niego oczkami (jakże częste) lub robiący dym o to, że nauczyciel wymaga za dużo (oj, wiem coś o tym – mimo że zgodnie z wytycznymi, ale co zrobić, gdy musisz bazować na podstawówce, a tam nic?). I wreszcie uczeń. Albo minister – jeden robiący ze szkoły wylęgarnię cnót religijnych, drugi prowadzący do tego, że za dwadzieścia lat się przestraszycie lekarzy. Módlcie się, żeby miał w szkole lub na studiach coś więcej o wątrobie niż, że jest. Nieco trywializuję, ale oddaje to sens dzisiejszej sytuacji. O tym jednak napiszę kiedy indziej, bo to ogromny temat.
Skąd ten wywód o szkole? Wiąże się on bezpośrednio z tą skrajną debatą, wynikającą z absolutnej polaryzacji społeczeństwa. Dominacja emocji, empatii, zatroskania (słuszne cechy!) ściera się wcale nie tylko z chęcią zysku, ale takimi ważnymi wartościami, jak poczucie bezpieczeństwa i godności własnej. A gdyby tak wszyscy zeszli na ziemię i zaakceptowali parę spraw.
Zdewastowaliśmy planetę.
Przyspieszamy zmiany klimatu.
Jest nas daleko więcej, niż planeta może znieść przy naszej konsumpcji.
Jesteśmy częścią tego świata, również przyrody.
Jak byśmy swego ego nie wynieśli, nadal podlegamy pod prawa przyrody – rodzimy się i umieramy, musimy oddychać, jeść, pić i chcemy mieć bezpieczeństwo.
Mamy prawo do godnego życia, ale należy wziąć pod uwagę powyższe.
Tak gwałtowne zmiany są owszem potrzebne, ale nierealne, ponieważ doprowadzą do jeszcze większego zniechęcenia, buntu i konfliktów społecznych.
Dlatego edukacja jest kluczowa, ale to oznacza prawdziwą edukację, wolną od ideologii, opartą na nauce i twardych dowodach.
Należy prowadzić taki rozwój, aby był postępem, tj. szanował świat wokół, bo to nasz jedyny świat.
Inne treści:
Nim powstała tzw. "Południowa Obwodnica" Zielonej Góry: