Własny mak jak dzidzi
Wiecie, co bardzo cieszy? Gdy sami zbierzecie nasiona, sami je wysiejecie i następnie będziecie pielęgnować roślinę latami. Niby banał, a przecież co jakiś czas namawiam, sugeruję, myśl podsuwam, aby dajmy na to w miastach zbierać nasiona drzew i zakładać miejskie szkółki, aby wyprodukować materiał na nasadzenia w przyszłości, na rekompensacje, na prezenty dla mieszkańców.
A na zdjęciu z makiem wschodnim Papaver orientale, wyhodowanym, o ile pamięć mnie nie myli, z nasion z roku 2014. Ogromne kwiaty, w większej niż dotychczas liczbie przyciągają bogatą ofertą liczne owady, szczególnie pszczoły łase na mnóstwo pułku. Kwiaty owadopylne bowiem wykazują dwie strategie. Albo produkują ogromne ilości pułku, bogatego w substancje odżywcze, albo mało, ale zachęcają owady do odwiedzin nektarem. O ile pyłek jest kluczowy do zapylenia i zapłodnienia, a następnie wydawania nasion, o tyle nektar służy wyłącznie do wabienia zapylaczy różnymi kompozycjami związków chemicznych, szczególnie węglowodanów. Zarówno nadprodukcja pyłku, jak i wydawanie nektaru pociąga za sobą koszty energii i zasobów, co rekompensowane jest zapylaniem kwiatów tych roślin przez owady (albo i inne zwierzęta). Ta pozorna rozrzutność w rzeczywistości jest idealnie zbilansowana, aby "zadowolić" zapylacza oraz by odnieść sukces - rozmnażać się poprzez nasiona.