T. Męczkowska, St. Rychterówna
Metodyka przyrodoznawstwa. Wskazówki praktyczne dla nauczycieli seminarjów, szkół powszechnych i średnich.
Wydanie III.
Wydawnictwo M. Arcta w Warszawie
1923
212 stron + spis rzeczy
Spis rzeczy:
Wstęp.
1. Wskazówki metodyczne.
2. Wycieczki, ich znaczenie i sposób prowadzenia.
3. Opis kilku wycieczek w okolice Warszawy.
4. Wycieczki w samej Warszawie.
5. Materjały do prac samodzielnych i do muzeum szkolnego, zebrane przez uczniów samodzielnie lub na wycieczkach pod kierunkiem nauczyciela.
6. Pogadanki.
7. Materjały do pogadanek.
8. Plany prac (a) Życie w wodzie, b) Pole).
9. Ćwiczenia samodzielne z mineralogji, fizyki i chemji.
10. Systematyczny kurs przyrodoznawstwa dla VII. Oddziału szkoły powszechnej.
11. Bibljoteka szkolna.
12. Tablice.
Książka z pierwszej połowy XX wieku, jeszcze sprzed II wojny światowej i nieobarczona tak wielkim wpływem ideologii socjalistycznej, jaki jest odczuwalny w literaturze fachowej powojennej. Mimo upływu lat teksty są lekkie, rzetelne, łatwo przyswajalne. To, co uwielbiam w tych dawnych książkach, to język ubarwiony, nieco kwiecisty, czasem – gdy spojrzeć przez pryzmat współczesności – kolokwialny. Ta książka pokazuje zasadniczą różnicę między suchymi książkami wydawanymi w obecnym duchu, a tych z przeszłości. Uważam, że kryzysy nauki i edukacji, które obecnie przeżywamy globalnie, to w dużej mierze nieprzystępność pozycji naukowych dla szarego zjadacza chleba. Nauka stała się nieczytelna, trudna w odbiorze (a nie zawsze taka musi być) i zapewne to zniechęca przeciętnego człowieka do zaznajamiania się z wynikami badań, z trudniejszymi zagadnieniami. A jak zniechęca, to z czasem odrzuca, a w konsekwencji przeciętny Kowalski zaprzecza nauce. Dlatego tak ważna jest edukacja i stąd warto sięgać po takie książki jak „Metodyka przyrodoznawstwa [...]”. Nauczyciel znajdzie tu odkrywane współcześnie na nowo wskazówki metodyczne, omówienie różnych form kształcenia i wychowywania (bo czy tego chcemy, czy nie, szkoła również wychowuje), uwrażliwiania na problemy środowiskowe, na estetykę przyrody itd. Oczywiście, że wraz z czasem zmieniły się dostępne narzędzia, przede wszystkim świat się zmienił – stan wiedzy, wartości, ludzie, przyroda. Ale wiele propozycji można z powodzeniem spróbować dziś wcielić na nowo w edukację szkolną, a nawet cały system edukacji. W książce znajduje się cały szereg cytatów wartych wypisania, przemyślenia i użycia przy omawianiu rozmaitych zagadnień.
Książkę polecam wszystkim nauczycielom, edukatorom, dydaktykom, rodzicom i każdemu, kto interesuje się przyrodą, zdobywaniem wiedzy o niej, by dalej ją przekazywać. Autorki duży nacisk położyły na metodę pracy, tj. metodę, w której uczeń sam przeprowadza obserwacje, doświadczenia i uczy się wnioskowania, nie na podstawie gotowych odpowiedzi w pytaniach i pytań obarczonych sugestiami, a na podstawie własnego rozumowania. Nauczyciel jest po to, aby czuwać nad wykształcaniem u dzieci umiejętności analizy i dokonywania spostrzeżeń. Współczesna Szkołą jako instytucja zapomniała o tym. Dziś niesamowite wydają się propozycje, aby to uczeń nadawał w dużej mierze bieg lekcji. Autorki wielokrotnie powtórzyły, że nauczyciel związany z nauką o przyrodzie musi być w stanie swobodnie rozmawiać o niej, tj. o różnych organizmach, panujących między nimi zależnościami, o środowisku i jego warunkach. Nauczyciel taki powinien wzbudzać zainteresowanie u uczniów oraz je podsycać. Jeżeli uczeń podczas spaceru do szkoły spotka po drodze motyla i opowie o nim lub go przyniesie, nauczyciel powinien odpowiedzieć na ciekawość ucznia i starać się włączyć obiekt zainteresowania w lekcję. W tym miejscu rodzi się bardzo ważna kwestia – nauczanie przyrody powinno być związane z tym, co aktualnie dziecko może dostrzec za oknem. Niejednokrotnie byłem świadkiem jak treści podstawy programowej były realizowane w odrealnieniu od fenologii.
„Uczeń, dostarczając materjału do lekcyj [...] sam jakby nadaje kierunek pracom szkolnym; wobec tego naucziel musi posiadać dużą wiedzę przyrodniczą i umiejętność przeprowadzenia pogadanki bez uprzedniego przygotowania”
Względnie niedawno, gdy chodziłem do szkoły jako uczeń, nauczyciele chemii i fizyki pokazywali rozmaite doświadczenia, niekiedy, a szczególnie w liceum, będąc na specjalizacji bio-chem-fiz, wiele z nich robiliśmy sami. Z biegiem lat spotkałem masę uczniów szkół podstawowych, gimnazjalnych i średnich, którzy po pierwsze żadnego doświadczenia w szkole nie przeprowadzili, po drugie nie przeprowadził go na nawet nauczyciel. Nietrudno wyobrazić sobie przyczynę coraz większego niezrozumienia przedmiotów takich jak chemia i fizyka, skoro kluczowe dla poznania treści zagadnienia są niczym innym jak schematem w podręczniku. Niestety uwielbiamy powtarzać błędy, które już dawno zostały wyeliminowane, a patrząc przez pryzmat ewolucji szkolnictwa w Polsce na przestrzeni ostatnich 15 lat, pogłębiamy ten regres.
„Do niedawna jeszcze nauczanie fizyki i chemji było oparte jedynie na doświadczeniu demonstracyjnem.”
Dla Warszawiaków ciekawymi mogą się okazać opisy wycieczek przyrodniczych, choćby po to, aby pojechać w te miejsca i porównać to, co opublikowano w 1923 roku ze stanem współczesnym. Czytelnik znajdzie w książce następujące wycieczki: 1) Wycieczka jesienią do Siekierek, 2) Wycieczka wiosną do Siekierek, 3) Do Łazienek, 4) Na Bielany oraz podmiejskie wycieczki: 1) Park Skaryszewski, 2) Drewnica, 3) Struga, 4) Jabłonna, 5) Wilanów, 6) Konstancin, 7) Czersk. Autorki wskazały jeszcze kilkanaście punktów docelowych, kładą też bardzo duży nacisk na zbieranie, opracowywanie i gromadzenie materiału biologicznego przez uczniów dla szkoły. Obecne szkoły są często źle wyposażone w materiał, nie mają gdzie go gromadzić (często nie chcą znaleźć takiego miejsca), ale i pozbywają się (!) rozmaitych plansz, okazów, preparatów mokrych i suchych. A niegdyś, jak się okazuje, naturalnym było tworzenie czegoś na wzór gabinetu przyrodniczego, gabinetu zoologicznego itd. A jakie byłoby to cenne z naukowego punktu widzenia – dokonać inwentaryzacji 50-letnich zbiorów szkolnych w regionie i kraju.
„Istotnie, aby na wycieczce umieć zwrócić uwagę na ciekawe zjawiska, trzeba samemu orjentować się w splocie zjawisk, znać ciekawe okazy i przystosowania.”
„Gromadzeniem zbiorów szkolnych należy zainteresować wszystkie dzieci i wówczas dopiero urządzić wycieczkę z całą szkołą”. – Oczywiście zajęcie odbywają się pod nadzorem nauczyciela, który informuje o tym, co można i należy w ramach wycieczki zbierać, a czego nie.
Wycieczki nie mają też mieć rygorystycznego charakteru, należy dać upust zabawowej i zwyczajnie dziecięcej naturze uczniów. Patrząc na grupy przychodzące na lekcje do Ogrodu Botanicznego, w którym pracuję (a przynajmniej, gdy piszę te słowa) dostrzegam bardzo duży przekrój nauczycieli i uczniów. Zdarzają się grupy chaotyczne, ułożone jak w zegarku, zarazem bardzo ciekawskie, w których uczniowie wzajemnie się stymulują do zadawania pytań i wzbudzania zainteresowania. Z dziećmi i młodzieżą trudno pracować, ale też nie każdy powinien to robić.
„Rozmowy nauczyciela z dziećmi w drodze nie powinny ograniczać się wyłącznie do tematów przyrodniczych. Owszem, należy rozwijać z uczniami pogawędkę o rzeczach ubocznych, aby wycieczka miała charakter życzliwy, przyjacielski.”
Potrzebę kształcenia z zakresu przedmiotów przyrodniczych poprzez kontakt, praktykę i wycieczki niech podsumuje niniejszy fragment:
„Z wycieczkami wiąże się nietylko umysłowa korzyść dzieci; doznają one wśród przyrody radości życia, a gdy tych chwil pogodnych w życiu dziecka będzie jak najwięcej, życie nabierze powabu, uroku i pełni.”
* pisownia w cytatach oryginalna
Odsłony: 10049